Napięcie w pomieszczeniu rosło, czułem jak krople potu zaczynają spływać mi po czole. Blondynka delikatnie uniosła powieki z oczu wypłynęła ostatnia przezroczysta kropla łzy.Ujrzałem blade spojrzenie wampirzycy.Byłam zły, że to w moim towarzystwie blond piękność traci coś, co kiedyś dla jej życia było podstawą. Caroline kochała ludzi, byłą empatyczna, nie krzywdziła ludzi.. Swoje wampirze dary ograniczała do minimum, chciała iść do collegu. Zdarzenia, które ostatnio miały miejsce zmieniły kruchą Caroline. Żałowałem tego, że kiedyś nie pozwoliłem Tylerowi wrócić do miasta.. Caroline byłaby szczęśliwa.. Ale wtedy, to nie ja byłbym szczęśliwy.
-Zrobiłam to, zrobiłam ! Nie czuje nic, gniew smutek wszystko to zniknęło Klaus ! - uśmiechnęła się.
-Caroo..- szepnąłem urywając w pół słowie.
-Jedyne czego teraz pragnę to krew- szepnęła pochylając się ku mojej twarzy.
- Zabierzesz mnie gdzieś Klaus ?- mówiła krążąc wokół mnie , dotykając wierzchem dłoni moich pleców.
Czułem jak moje ciało płonie jak każdy nerw,tkanka pragnie tego dotyku.Złapałem Caroline i przyciągnąłem ją do siebie tak, że dzieliło nasze usta kilka centymetrów i mruknąłem:
-Dobrze, kochana.
W wampirzym tempie znalazłem się z moją towarzyszką w centrum Nowego Orleanu.
-Mamy duży wybór, dużo turystów- powiedziałem.
Wampirzyca zobaczyła swój cel. Byłą to wysoka brunetka ubrana w lekką, turkusową sukienkę i wysokie jasne koturny.Caro wolnym zgrabnym ruchem znalazła się tuż przy niej. Zaczęła mówić, równocześnie
hipnotyzując ją:
-Nie będziesz płakać, nie będziesz krzyczeć, ale będziesz myśleć o tym jak to cholernie boli, jak skończę o wszystkim zapomnisz.
Ofiara skinęła głową , a Caroline wgryzła się w szyję młodej kobiety. Piła życiodajny płyn z rozkoszą .Kobieta zaczęła tracić siły, więc szybko odciągnąłem wampirzycę od niej.Krew spływała po brodzie
blondynki, szybkim ruchem dłoni wytarłem pobrudzone miejsce.
-Wystarczy ? powiedziałem uśmiechając się.
-Oh Klaus myślałam, że to dopiero początek- powiedziała zalotnie.
-Dobrze pokaże Ci jak ja się bawię- szepnąłem nie odrywając oczu od młodej wampirzycy.
Zabrałem ją do baru pełnego osób, bezbronnych ludzkich istot. W mgnieniu oka zacząłem wyrywać im serca, łamać karki lub karmić się na nich. Caroline patrzyła na to co robię, ale nie mogłem wyczytać z jej twarzy czy choć jedna emocja w niej drży.Zostawiłem jednego mężczyznę,był przerażony, przywiązałem go do krzesła.
-Chodź kochana zabawimy się - powiedziałem.
Wgryzłem się w tętnice ofiary i zachęciłem blondynkę, aby zaczęła pić z drugiej strony. Powili mężczyzna stawał się słabszy. Przestałem i tak tez zrobiła towarzyszka. Wyjąłem nożyk i delikatnie rozcinałem jego skore. Mężczyzna krzyczał:
- Proszę, mam żonę, dziecko, proszę zrobię wszytko tylko przestańcie.
Caro podeszła i powiedziała hipnotyzując go:
- Nic nie zapamiętasz z tego, wrócisz do domu, powiesz żonie że ją zdradzasz.
Mężczyzna kiwnął głowa, Caro wypuściła go a ja rzekłem:
-Myślałem , że będziemy rozbijać głowy a nie małżeństwa.
-Rozbijemy głowę, serce i małżeństwo kochany.
Rozmowę przerwał mi dźwięk telefonu;
-Klaus przyjedź do domu, proszę - powiedziała proszącym tonem Cara.
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na Caroline.
-Musimy wracać do domu kochana.
-Ojj szkoda- przewróciła oczami blondynka.
W przeciągu kilkunastu minut znaleźliśmy się w domu. Ujrzałem Carę stuloną, zapłakaną a obok niej siedzącego Damona, który czule obejmował ją ramieniem. W wampirzym tempie znalazłem się przy
mojej siostrze.
-Cara, Cara co się stało ?
-Ten miecz, który Marcel mi wbił.. on był zaczarowany.Na początku nic się nie zmieniało.. miałam moc.. Teraz jej nie mam Klaus !
-Jak to nie masz ? Cara jak to ?!
-Nie wiem Nik !!! Hayley uciekła, moje zaklęcie ograniczające przestało działać !
Byłem rozzłoszczony, czułem jak moja dłoń zaciska się w pięść.
-Zabije go !- wrzasnąłem.
- Idę z Tobą - powiedział Damon wstając.
-I ja też- powiedziała Caro opierając się o futrynę kuchennych drzwi i sącząc torebkę z krwią.
-Co się z nią stało ?- powiedział Damon marszcząc brwi.
-Nie możemy zostawić Cary samej.
-Nie zostawicie, przemienię się w wilka- rzekła Cara.
Po kilku minutach byliśmy przed dziedzińcem Marcela. Najpierw wszedłem ja z blond wampirzycą.
-Marcellus- krzyknąłem.
W mgnieniu oka pojawił się ciemnoskóry z moją przyrodnią siostrą - Rebeką.
-Niklaus- szepnął.
-Chciałem być na tych Twoich zasadach durnych, wiesz zero wiedźm, ale nie mogłem pozwolić na to, wiesz czemu ?
-Bo jedna wiedźma Cię chroniła.
-Tak Marcellus, to moja krew !- powiedziałem w półuśmiechu.
Nagle weszła Cara w postaci wilka obnażając kły, zaraz za nią Damon.
-Co do cholery- szepnęła Rebeka.
-Zapłacicie mi obydwoje za wszystko. Za to, że niszczyłeś mój Nowy Orlean, za to, że wbiłeś zaczarowane ostrze Carze. Zabije Cię- szepnąłem.
Wtedy nagle wokół mnie, Caroline, Cary, Damona znalazło się dużo wampirów Marcela.
-Zaczynajmy - krzyknąłem uruchamiając wilkołaczy gen, ale nie przemieniając się.
Caroline, Damon wyrywali serca, skręcali karki podwładnym Marcellusa.Cara odgryzała ich głowy, była szalenie wściekła, nie hamowała swojej agresji. Ja natomiast gryzłem wampiry, skazując ich na mękę, ból i śmierć. Kiedy armia Marcela została wymordowana przez moich towarzyszy zwróciłem się do Marcela, ktory stał przy Rebece w osłupieniu.
-Proszę , proszę, proszę... znów ja wygrałem Marcellusie. Wiesz żałuję, że traktowałem Cię jak syna, wychowałem Cię. Ty pogwałciłeś moje wszystkie zasady..
-Zostaw go, weź mnie Niklausie- szepnęła zapłakana Rebeka.
-Bekah, nie rób scen dobrze ?
W wampirzym tempie zbliżyłem się jeszcze bliżej do Marcela i wsadziłem dłoń w jego klatkę piersiowa chwytając za serce.
-Błagam Cię Niklaus- łkała Bekah.
-Dosyć- krzyknąłem !
W mgnieniu oka wyrwałem serce Marcelowi,a ten osunął się na ziemię. Jego ciało robiło się skamieniałe.
-Jak mogłeś ? !
-Mogłem i to zrobiłem, a teraz mów co to za ostrze było, którym zraniłaś ze swoim nieżyjącym kochasiem Carę ?
-Myślisz, że Ci powiem ?
-Myślimy , że tak- powiedział Damon zbliżając się do Rebeki.
-Nigdy tego nie zrobię - wykrzyczała, uciekając w wampirzym tempie
Staliśmy przez chwilę na dziedzińcu nie wiedząc co dalej zrobić. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Caroline:
-Czuję jakąś żywą duszyczkę tutaj.
-Davina- szepnąłem.
Podobało się kochani ?
Motywujcie !
Komentujcie !
Pozdrawiam, Sylwia ;)
Masz do pisania talent :> :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńCare jaka bad girl hah ;*
Widzę, że nie masz jeszcze okładki do fanfica- jeżeli chciałabyś zamówić to zapraszam na waiting-for-a-girl-like-you.blogspot.com :)
Pozdrawiam ;*************
OMG ! CUDO <3 Care bez emocji *o* Rzygam i "SRAM" tęczą xD Piękne !
OdpowiedzUsuńSuper super super..
OdpowiedzUsuńWięc, więc, więc... Kocham twoje opowiadania..
Czekam teraz na nowy rozdział i proszę cię dodaj szybko, bo kiedy czytam to wszystko, to to taakie soo KUL.. <3
KOcham <3
Świetny rozdział <3 Caro z wyłączonym człowieczeństwem ;3 Chciałabym to kiedyś zobaczyć w serialu :D Życzę dużo weny i czekam na NN :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam K.
PS Zapraszam też do mnie :
http://weareasecretcantbeexposed-katherine.blogspot.com/
http://klaroline21.blogspot.com/
Świetny rozdział! Caroline bez uczuć ? Wyczuwam niezła zabawę. Będzie ciekawie. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że uśmierciłaś Marcela! Mam nadzieję, że uda im się odzyskać moc Cary.
Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
Pozdrawiam:*
W sumie, nie wiem co powiedzieć ! Podpisuję się pod wszystkim! Od dawna czekam na uśmiercenie Marcela i ktoś mądry w końcu to zrobił! Poza tym Caroline bez uczuć? Interesujące, czekam na dalszy rozwój akcji!
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie .:
http://law-of-death.blogspot.com/