sobota, 7 czerwca 2014

Czy jesteś zazdrosna ?

***
Oczyma Caroline
Moim oczom ukazał się mężczyzna o bujnych, kręconych włosach. A zaraz za nim Rebekah Mikaelson, wyglądała na zmartwioną, ale równocześnie pewną siebie. 
-Witaj Caroline- wysyczała niemalże na mnie plując.
-Dlaczego pozwoliłaś skrzywdzić Elijah'e ? - zapytałam wymachując rękoma.
-W zasadzie, to ja kazałam mu skręcić kark.. jakoś sama nie potrafiłabym, a wampiry Marcela, to moja nowa rodzina - wysyczała robiąc miny pogardy niczym Katherina Pierce.
-Czego chcesz ?- pokręciłam głową ze smutkiem.
-Ciebie - wyszeptała. Poczułam jej ręce na moim karku, a potem ciemność i nicość. 
***
Leniwie otworzyłam oczy, które bardzo łzawiły. Czułam bolący ucisk w okolicach szyi, wstałam z chłodnej posadzki i przetarłam kilkakrotnie kaprawe oczy. 
-Wreszcie, już myślałam, że Cię zabiłam barbie - syknęła Bex, po czym wylała na mnie wiadro wody pomieszanej z werbeną. Wydałam z siebie głośny ryk spowodowany bólem palącej skóry.
-Czego chcesz ode mnie ? Co Ci zrobiłam ?- wydusiłam z siebie ledwo wstając z podłogi.
-Chce zwabić Nika.. odbiorę mu wszystko,  za to, że zabił Marcela - wyszeptała chwytając mnie za serce. Przez myśl przeszło mi, aby się ruszyć do tyłu aby umrzeć, nie cierpieć. Walcz Caroline ! -  mówiło mi sumienie. Po kilku minutach Rebekah wyjęła dłoń z mojej klatki piersiowej pozostawiając mnie przy życiu.
-Myślisz, że zwabisz Klausa ? Na mnie ? Mylisz się Rebekah, tak bardzo się mylisz, on ma Hayley, ma dziecko.. to jest teraz jego rodzina. Ja się nie liczę..- wyszeptałam, a kilka samotnych łez spłynęło po moim policzku, w głębi duszy chciałabym, aby te słowa nie były prawdą.. ale zdawałam sobie sprawę, że tak może być- Wyłączyłaś emocje Bex ? - zapytałam, ale zaraz pożałowałam, bo pierwotna wbiła mi metalowy pręt w udo.
-Przestań, przestań ! - wykrzyczałam i poczułam gniew. W wampirzym tempie chciałam stanąć tuż przed nią, ale uniemożliwiły mi ruch łańcuchy założone na moich kończynach. Obnażyłam kły, pod oczyma powstały czarne żyłki, a z moje nosa ponownie zaczęła lecieć krew.
-Co Ci jest ?- zapytała rozbawiona pierwotna. I rzuciła we mnie szmacianą chusteczką po czym wyjęła z kieszeni komórkę.
-Witaj Nik.. przyjdź na stare magazyny, myślę , że Twoja biedna, krucha Caroline traci życie - powiedziała rozbawiona po czym do ust nalała mi palącej cieczy. 
-Klaus ! - wykrzyczałam pozwalając moim emocją wziąć górę. Rozpłakałam się jak dziecko, po moich policzkach spływały strużki słonych łez. Skuliłam się w kącie i straciłam nadzieję, nadzieję na cokolwiek.
***
Oczyma Klausa
Usłyszałem ją, usłyszałem drobną, smutną, obolałą Caroline. Rebekah wbija mi nóż w serce, nigdy nie myślałem , że jest aż tak mściwa. Wyszedłem z pokoiku synka, w korytarzu spotkałem szczęśliwą Hayley.
- Coś się stało ?- zapytała łapiąc mnie za nadgarstek.
-Bex torturuje Caroline, muszę jej pomóc- odpowiedziałem, wtedy wilczyca zbliżyła się do mnie, przygryzła wargę i wyszeptała:
-Nic nie musisz Klaus.. masz teraz syna, czy nie jest on dla Ciebie najważniejszy.. jestem też ja.
-Hayley..- wyszeptałem- Czy jesteś zazdrosna ?- i odszedłem pozostawiając zawiedzioną, może zezłoszczoną Hayley. W wampirzym tempie zszedłem na dół, już miałem wybiegać na zewnątrz kiedy to zostałem zatrzymany przez nadprzyrodzoną moc Cary.
-Gdzie tak pędzisz Nik ?
-Odebrać Caroline.. Bex ją torturuje.
-O Boże.. czy ta dziewczyna musi przynosić same kłopoty ? - odpowiedziała Cara i założyła czarny płaszcz.
-Gdzie idziesz ?- zapytałem zdezorientowany.
-Z Tobą, chyba naszej dwójce nic nie może się równać prawda ? - odpowiedziała z cwaniackim uśmiechem. Moja siostra była odzwierciedleniem mojej osobowości. Zawsze na nią mogłem liczyć, a w głębi duszy było mi wstyd za ostatnie wydarzenia.
Wyszliśmy razem z rezydencji, podałem dłoń siostrze i zaraz znaleźliśmy się w wampirzym tempie w wyznaczonym miejscu.
Wytężyłem swój słuch, tak by usłyszeć czyjeś chociażby stąpnięcie.. i usłyszałem, a nawet zobaczyłem sznur wampirów, niegdyś armii Marcela..a na czele stała Bekah Mikaelson.
-Rebekah.. w co Ty grasz ? - zapytałem unosząc ręce. Pierwotna zbliżyła się do mnie w nadnaturalnym tempie i odpowiedziała:
-Chcę , żebyś się stąd wyniósł. Nie zdzierżę Twojego widoku, ani Twoich potomków. Nie chce Cię znać Niklausie !
-Nie będziesz mi rozkazywać Bex, Elijah jest pionkiem w rodzinie, ale nie ja. Jeżeli będę chciał odejdę, jeżeli nie, zostanę - wzruszyłem ramionami. Wtedy na dziedziniec wprowadzono Caroline, jej skóra była zaczerwieniona, oczy w niewielkim stopniu otwarte. Jej nadgarstki zaczęły nieco sinieć od zbyt mocno zaciśniętych łańcuchów. Spojrzałem w oczy Rebeki i wycedziłem:
-Zabije Twoją całą ''armię'', nie pokonasz mnie i Cary.
-Pokonam, już to zrobiłam - uśmiechnęła się a obok niej zaraz pojawiła się wiedźma- Anna- znałem ją, pamiętałem z czasów mojego dzieciństwa, ale ona odeszła..Rebekah musiała ją wskrzesić. Zacisnąłem zęby i zacząłem walczyć, zabijać wampiry poprzez wyrywanie serc, Cara próbowała odebrać Caroline wampirom, ale nie mogła, Anna była silniejsza, wskrzeszona, starsza. Widząc porażkę mojej siostry, poddałem się. Stanąłem przed Rebeka i wysyczałem:
-Wyjadę, niech Ci będzie.
-Co ?
-To co słyszałaś, wyjeżdżam.
-Wielki, potężny, niezwyciężony Niklaus Mikaelson przegrał bitwę - wyszeptała- ironicznie się śmiejąc.
Na mojej twarzy pokazał się złowieszczy uśmiech, pochyliłem się nad moją przyrodnią siostrą i powiedziałem:
-Przegrałem bitwę, ale wygram wojnę .

***
-Trzymałem w objęciach Caroline Forbes. Siedziałem na ławce, zaczynał lekko sączyć się deszcz. Kilka chłodnych kropel zbudziło wampirzyce. Spojrzała na mnie swymi obolałymi oczyma i wyszeptała:
-Uratowałeś mnie, ponownie.
-Nie mógłbym inaczej Caroline- odpowiedziałem, a blondynka wtuliła się w mój tors. Jedną rękę trzymała na mojej szyi, a drugą obejmowała mnie przy dolnej części pleców. Pochyliłem się nad nią i wdychałem jej zapach lekko zroszonych włosów. Wtedy Caroline obróciła twarz i spotkaliśmy się wzrokiem, nasze usta dzieliły milimetry, słyszałem jej przyspieszony oddech, przyspieszone bicie serca. Wampirzyca mrugnęła kilkakrotnie i złożyła na moich ustach pocałunek, pełen uczuć, subtelności..
-Dziękuję Ci, Klaus - wyszeptała odrywając się ode mnie i znikła w wampirzym tempie. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do rezydencji. Moje serce biło radością, byłem szczęśliwy pomimo porażki z Rebeka.. Nie musiałem się niczego obawiać, w końcu miałem w zanadrzu kolejny, podły plan.
***
Oczyma Cary
Wpadłam do mieszkania, byłam wściekła, że Klaus się poddał. Że ktoś był silniejszy ode mnie. Jednak wiedziałam, czułam , że to dopiero początek.. Nik nigdy nie poddałby się, nie oddałby tego miejsca, Nowego Orleanu.. naszego domu, mojego domu. 
-Hej Cara - szepnął Damon, przyglądał mi się sącząc krew z woreczka.
-Damon..- wyszeptałam- Będziemy musieli wyjechać stąd. Nik wolał uratować tą przeklętą Caroline, jeszcze co za los , że ja muszę jej pilnować - wycedziłam.
-Jak to ?
-Nie zrozumiesz, Damon, muszę wyjść, nie poddam się bez walki.
-Idę z Tobą - wyszeptał łapiąc mnie za dłonie- Chcę być przy Tobie Cara- powiedział ledwie słyszalnym głosem. Wierzchem dłoni przejechał w górę a pod jego dotykiem dostałam gęsiej skórki. Spoglądałam w jego oczy, pomiędzy nami zaczynało budować się napięcie. Nie wiele myśląc przybliżyłam swoje usta do jego, wdychałam jego zapach, woda kolońska pomieszana z burbonem. Wampir wpił się w moje usta, pocałunki zaczęły robić się gorętsze, namiętne..nasze języki walczyły o dominacje. Oplotłam go nogami w pasie, a on zaprowadził nas w wampirzym tempie do sypialni. Posadził mnie na komodzie wcześniej zrzucając z niej jakieś figurki, błądził pod moją koszulką swoimi chłodnymi dłońmi. Całowałam go zachłannie, wyładowywałam na nim swój gniew, ogarnęło mnie pożądanie i ekscytacja, pozbawiłam go koszulki a on nie był mi dłużny. Po kilkunastu minutach gry wstępnej znaleźliśmy się na wielkim łóżku. Damon spojrzał na mnie do tond obcym mi spojrzeniem i wszedł we mnie, a z moich ust wydobył się jęk podniecenia. 
 ***
Oczyma Caroline
W nadnaturalnym tempie przemierzałam ulice Nowego Orleanu, chciałam znaleźć czarownice, która rzuciła na mnie zaklęcie.. tak sądzę. Ani śladu po tej pieprzonej wiedźmie - pomyślałam. Czułam się źle, byłam obolała, kilka razy w dniu dostawałam krwotoków z nosa. Znudzona poszukiwaniami wróciłam do mieszkania, które tętniło pustką.. Brakowało mi tu czegoś, lub kogoś - pomyślałam o Klausie. Położyłam się wygodnie na leżance i przypominałam sobie jego umięśniony tors, jego zapach i smak jego ust. Caroline Forbes pocałowałaś go pierwsza - wyszeptałam wierzgając jak dziecko nogami w chwili radości. Tak dawno nie kontaktowałam się z moją przyjaciółką Eleną, wyjęłam telefon i wystukałam jej numer.
-Caroline ? - usłyszałam jej pogodny głos.
-Elena, tęskniłaś ?- zapytałam chichocząc.
-Pewnie, że tak.. kiedy wrócisz do Mystic Falls ? Wszyscy za Tobą tęsknimy- powiedziała zakłopotana i mimo ,że jej nie widziałam w tym momencie wiedziałam, że wygina dolną wargę w dół.
-Elena. ja..nie wrócę już nigdy do Mystic Falls- powiedziałam na wdechu.
-Jak to nigdy ? Caroline co Ty mówisz ? 
-Pocałowałam dziś Klausa Eleno, jestem gotowa na to, aby z nim być, chcę tego.. To nie jest tak jak z Tylerem, czuję to- wyszeptałam rumieniąc się.
-Caroline.. ja przyjdę do Nowego Orleanu, muszę coś zrobić, coś mnie dręczy.. a Tobie przemówię do rozsądku Caroline ! Klaus Mikaelson ? Serio ?
-Muszę kończyć, ktoś puka ! - wyszeptałam i rozłączyłam się momentalnie.
Powolnym krokiem stanęłam przed drzwiami, przekręciłam kluczyk w zamku. Moim oczom ukazała się Elena, przytuliłam ją do siebie i zaczęłam płakać ze szczęścia. Tak bardzo mi jej brakowało. Zdałam sobie dopiero teraz z tego sprawę jak bardzo zaniedbałam naszą przyjaźń.. Ucieszyłam się na jej widok, zrobiła mi niesamowitą niespodziankę.






I jak ? Komentujcie ! ♥♥
Wiem, że jest okropny.. mi szczerze, średnio się podoba, ale mam nadzieję, że może komuś chociaż wpadnie do gustu ! 
Przepraszam za błędy i czekam na Wasze komentarze, które mnie motywują :)
XOXO