poniedziałek, 31 marca 2014

Nie zostawiaj mnie

W moje oczy wpatrywała się Caroline. Wiedziałem, że ta rana to ugryzienie.. wilkołaka, hybrydy. Pochyliłem się nad drobną wampirzycą i zapytałem po raz kolejny:
-Co Ci się stało, kto Ci to zrobił Caroline ?!
Blondynka w wampirzym tempie odwróciła się do mnie i poczułem tylko jak skręca mi kark. Widziałem nicość, ciemność, ale tylko przez chwilę. Z racji tego, iż jestem hybrydą nie można mnie zabić, a skręcenie karku działa na mnie tylko przez kilkanaście minut. Wstałem rozwścieczony masując dłonią spięte miejsce.Nikt nigdy nie złamał mi karku, nikt nigdy nie przeciwstawiał się mi, ale to była Caroline. Ta wampirzyca łamała wszystkie moje reguły, nie bała się mnie, a wyzwiska z jej strony łamały mi serce. Pamiętacie wszyscy nieuchwytną, pewną Katherine Pierce ? Nawet ona drżała na dźwięk mojego imienia,ale nie panna Forbes. Postanowiłem udać się do domu Caroline, mając nadzieję, że właśnie tam ją zastanę. Wsiadłem w moje auto i odjechałem z piskiem opon. Po chwili znalazłem się przed domem, delikatnie zapukałem a w drzwiach stanęła jej matka.
-Niklaus Mikaelson.
-Eliz Forbes.
-Nie wpuszczaj go mamo ! - syknęła Caroline obnażając kły.
-Eliz, jeśli mnie nie zaprosisz Twoja córka umrze. Została ugryziona przez wilkołaka, bądź hybrydę. Tylko moja krew jest w stanie ją wyleczyć.
-Caroline to prawda? - kobieta rzuciła pełne smutku spojrzenie.
-Oczywiście, że nie. To on kłamie- blondynka uśmiechnęła się wzruszając ramionami.
-Eliz ! Ona jest pozbawiona uczuć !
-Wejdź- odpowiedziała kobieta zapraszając gestem ręki.
Caroline w wampirzym tempie przemieściła się do swojego pokoju, Eliz została na dole nie mając pojęcia o co tak naprawdę chodzi. Powoli poszedłem do pokoju Caroline, ku mojemu zdziwieniu był pusty, kątem oka zobaczyłem otwarte okno. Zrobiłem głęboki wdech i opuściłem dom w wampirzym tempie. Szukałem wampirzycy dłuższy czas, wiedziałem, że zaraz zrobi się słaba.. nastąpią halucynacje, martwiłem się, że jej nie znajdę. Moją duszę ogarniał strach, że nie zdążę uratować panny Forbes. Przeszukałem już miasto, teraz zabierałem się za las. Wytężyłem słuch i usłyszałem.. usłyszałem wampirzycę, miała płytki oddech i mruczała coś bez sensu. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przy niej, wziąłem jej słabe, poranione ciało na ręce i przeniosłem do jej domu. Eliz była przerażona, po jej przemęczonych policzkach płynęły łzy i malował się żal..
-Zaraz będzie wszytko dobrze, Eliz- szepnąłem i nakazałem jej opuścić pokój.
Nadgryzłem swój nadgarstek, tak aby zaczęła sączyć się krew i przyłożyłem do ust Caroline gładząc ją po jej delikatnych, blond włosach.
Czułem jak wampirzyca wgryza się i pije moją krew.
Poczułem ulgę, że ta krucha istota jest już bezpieczna. Zdałem sobie sprawę, że nigdy bym nie wybaczył sobie, jeżeliby Caroline stało się coś z mojego powodu.Pragnąłem dla niej bezpieczeństwa, radości i szczęścia. W duchu zadawałem sobie pytanie, co się stanie jak uczucia tej młodej blondynki wrócą, znienawidzi mnie za to, że pozwalałem tak długo, na jej wybryki.
Po wypiciu mojej krwi, wampirzyca zasnęła, poszedłem poinformować Eliz, że już wszytko jest w porządku.Potem ponownie udałem się na górę, czuwając przy łóżku wampirzycy. Caroline delikatnie uniosła powieki a z ust wydobył się zachrypnięty krzyk i płacz. Szybko znalazłem się tuż przy blondynce i przytuliłem ją do siebie. Teraz już wiedziałem, że dawna Caro powróciła.
- Jestem okropna ! Zabiłam.. o mój Boże... zabiłam niewinnych ludzi- krzyczała próbując wydostać się z mojego uścisku.
-Ciii.. Caroline- szeptałem gładząc ją po włosach i plecach.
Wampirzyca wyrwała się z moich ramion, złapała za głowę i histerycznie zaczęła szlochać, dławiąc się powietrzem. Upadła na kolana, opuszczając bezsilnie głowę.
-Jestem potworem, zraniłam ludzi, zraniłam zabiłam, czuję wszędzie ich krew.  Dlaczego mnie uratowałeś ? Mogłam umrzeć, chciałam umrzeć ! Nie poradzę sobie z tym co zrobiłam.
-Caroline...- szepnąłem podnosząc dziewczynę z podłogi.
Spojrzałem w jej zapłakane, spuchnięte oczy, ująłem jej twarz w moje dłonie i szepnąłem spokojnym, kojącym ból głosem:
-Caroline, jesteś najlepszą osobą jaką w życiu spotkałem. Nie byłaś sobą raniąc tamtych ludzi, teraz jesteś sobą.. Nie jesteś potworem, to ja nim jestem, hej pamiętasz ? To ja Klaus Mikaelson największy potwór. Już spokojnie, Caroline. Będzie dobrze, masz całe wieki by naprawić swoje błędy. Przepraszam, że Ci pozwalałem na to wszystko..
-Ciebie też zraniłam, pamiętam- wyszeptała mrugając oczyma.
-Nie zraniłaś- skłamałem.
-Powiesz mi co się stało? Kto Cię ugryzł ?
-To Tyler.. on mnie ugryzł, zaatakowałam go, nienawidziłam go za to wszytko co się stało między nim a mną- mówiła na wdechu.
-Zabije go..- szepnąłem do siebie.
-Ja go zabiłam Klaus, po tym jak mnie ugryzł, zdenerwowałam się, wyrwałam mu serce- zaszlochała blondynka.
Jeszcze przez kilkanaście minut, nie mogłem dojść do siebie po tych słowach. W głębi duszy poczułem ulgę, sam chciałem pozbyć się Tylera, ale nie mogłem uwierzyć, że zabiła go Caroline. Przyjechałem do Mysic Falls z wyznaczonym celem, miałem odebrać ostrze Rebece. Jednakże nie mogłem myśleć o ostrzu, Rebece, Carze czy wielu innych problemach. Teraz liczyła się tylko Caroline. Wiedziałem, że nie zasługuje na tą kobietę.. jestem potworem, a ona pełną uczuć osobą. Wstałem i zacząłem iść ku drzwi wyjściowych.
-Gdzie idziesz Klaus ?
Odwróciłem się do wampirzycy, położyłem dłonie na jej ramionach i wyszeptałem :
-Odchodzę Caroline, przepraszam Cię za wszystko. Zasługujesz na szczęście, miłość.. Jestem zbyt zły dla Ciebie. Nie chce byś cierpiała..

Ku mojemu zdziwieniu po policzkach wampirzycy zaczęły płynąć łzy, a z ust wydobył się dźwięk:
-Nie zostawiaj mnie, proszę.
Poczułem ciepło na sercu, zbliżyłem się do Caroline i delikatnie pocałowałem ją w czoło.
-Przyjechałam do Nowego Orleanu, ponieważ tęskniłam za Tobą Nik. Czułam, że brakuje mi jakiejś cząstki.. tą cząstką byłeś Ty. Proszę nie zostawiaj mnie, zabierz mnie ze sobą. Chcę Cię jeszcze lepiej poznać, bo wiem, że nie jesteś potworem. Tyler.. nie chciałam go ranić, byłam z nim bo myślałam, że go kocham. Ale jak powiedział, że zemści się na Tobie, poczułam strach i zrozumiałam, że uczucia do niego wygasły we mnie już dawno.
-Cii - szepnąłem muskając opuszkiem jej usta i przytuliłem jej drobne ciało do siebie.
Blondynka skinęła głową i uśmiechnęła się niepewnie.
-Pomożesz mi odebrać ostrze od Rebeki ?- zapytałem łapiąc blondynkę za rękę.
-Pod warunkiem.
-Hym ?
-Że pozwolisz Damonowi wrócić do Nowego Orleanu.. Może naprawdę coś czuje do Twojej siostry Klaus.. Może on też potrafi mieć uczucia jak Ty..
-Dobrze - szepnąłem w półuśmiechu.
Miałem ochotę pocałować śliczną blondynkę, teraz już byłem pewien, że Caroline Forbes czuje coś do mnie, ale nie chciałem niczego przyspieszać.. Mieliśmy całą wieczność.
-Jak zamierzasz odzyskać to, Klaus ?- zagadnęła Caroline.
-Muszę znaleźć Rebeke, ale jestem pewien, że Twój kolega Matt ma ostrze.
-Rebekah pewnie zahipnotyzowała go, żeby nie mówił Ci gdzie to jest..- szepnęła z żalem w głosie.
-Ale moja przyrodnia siostra, pewnie zapomniała wspomnieć o Tobie, kochana- szepnąłem w uśmiechu.



Jak się podobało ? 
Wróciła dobra, dawna Caroline. Myślicie, że spędzanie czasu z Klausem zmieni naszą słodką Caroline ? A może jej uczucie do niego, już ją zmieniło ?  Aaa.. czy Caroline, wykorzysta Matt'a by odzyskać ostrze dla Klausa ? To wszytko w następnym rozdziale ! ;D
Komentujcie kochani ! Ostatnio mam niewiele czasu, na zaglądanie w wasze blogi, ale jak tylko znajdę chwilę to wpadnę ! Wiem, że dostałam kilka komentarzy od paru osób, które po raz pierwszy gościły u mnie na blogu. Obiecuję, że wejdę też na wasze. 
Jak widzicie jest też ankieta, na którą zapraszam. 
Można zaznaczać kilka odpowiedzi ;) 
Pozdrawiam.
xoxo 


czwartek, 20 marca 2014

Kto Ci to zrobił ?

Wpadłem do mieszkania zdenerwowany, pełen gniewu i nienawiści. W wampirzym tempie znalazłem się u
Daviny w pokoju. Zobaczyłem Damona trzymającego w objęciach twarz Cary, mojej bliźniaczej siostry.
Uniosłem go do góry i wycedziłem:
-Co Ty do cholery wyprawiasz ? Próbujesz zranić moją siostrę ? Rozkochać ją w sobie, a potem odejść?
-Nik puść go ! - wykrzyczała Cara.
-Nie będziesz mi rządzić siostro ! A Ty Damon wynoś się z mojego domu i więcej nie pokazuj !- rzekłem rzucając wampirem o ścianę.
Zabrałem przerażoną Davine z pomieszczenia do mojej pracowni i zagadałem:
-Zlokalizuj mi Hayley.
-Myślałam, że mamy szukać ostrza- szepnęła.
-Myślałem, że to Ty go masz.
-Nie, nie mam. Ostrze ma Rebekah, która uciekła- odpowiedziała marszcząc brwi.
Pokręciłem nerwowo głową. Próbowałem ukryć złość jaka we mnie była, to jak bardzo zostałem zraniony przez Caroline, która nagle pojawiła się w drzwiach pracowni z Hayley.
-Nie potrzebne już wam będzie zaklęcie- rzekła rzucając wilczyce o podłogę i uśmiechając się promiennie.
Hayley wstała z trudem, otrzepała swoje ubrania i zasłaniała ręką nadgarstek.
-Co Ci jest Hayley ?- zwróciłem się do wilczycy cichym i spokojnym głosem.
Caroline wtrąciła się w zdanie i odpowiedziała za matkę mojego nienarodzonego dziecka:
-Oj nic takiego Klaus. Małe tortury, małe rozcięcia, nic wielkiego !
Davinie nakazałem zlokalizować tym razem Rebeke i Elijah'e, a wcześniej zaprowadzić Hayley do jej pokoju i zablokować jej wyjście zaklęciem. Zostałem sam na sam z blond wampirzycą. Mimo, że nie miała w sobie człowieczeństwa nadal wiedziałem, że gdzieś głęboko nadal jest kochana, współczująca, dobra Caroline. Chciałem, aby znowu była sobą. Chciałem zobaczyć jej pełen uczuć wyraz twarzy, usłyszeć jej śmiech radości, a nie pełen sarkazmu. Zbliżyłem się do niej, położyłem dłonie na jej ramionach i szeptem zacząłem rozmowę:
-Caroline, dlaczego wyłączyłaś człowieczeństwo ? Dlaczego porzuciłaś coś, co było dla Ciebie najważniejszą rzeczą.
-O Boże Ty znowu o tym. Nie chciałam czuć nic, chciałam poczuć się stu procentowym złym wampirem. Jest mi dobrze Klaus. Nie czuje bólu, nie boli mnie to, że Tyler mnie zostawił, tyle miesięcy starałam się go nadal kochać, pomagać mu, bo myślałam, że go zranię.A co się okazało ? Że to on zranił mnie.
-Kochana, a tak naprawdę po co tu przyjechałaś ? Tylko po to, aby zemścić się na Tylerze ?
Blondynka zamyśliła się, zsunęła moje dłonie z jej ramion i opuściła pomieszczenie w wampirzym tempie.
Wiedziałem, że coś ukrywa. Miałem przeczucie, które od tysiąca lat prawie nigdy się nie myliło. Chwilę zamyślenia przerwał mi głos Cary dobiegający zza moich pleców:
-Co Ty wyprawiasz?
-Chronię Cię- odpowiedziałem wychodząc.
-Jak mnie chronisz ? Boże Nik ! Tyle lat byłam sama, nikt mnie nie wspierał, nikt się mną nie interesował.
-Chronię Cię ! Przed zakochaniem się w tym.... nieodpowiedzialnym wampirze !
-Czyżby ? Nieodpowiedzialny wampir ? Jeszcze niedawno był Twoim przyjacielem ! Wiesz co ! Ty jesteś nie odpowiedzialny ! Przespałeś się z Hayley, a kochasz Caroline- powiedziała unosząc brwi i wymachując rękoma.
-Nie wiesz nic o mnie i o Caroline !
Naszą kłótnię przerwała młoda czarownica- Davina, która weszła do pokoju.
-Rebekah jest w Mystic Falls.
-Co ? Dobra. W takim razie ja, Damon i Caroline jedziemy do Mystic Falls. A Ty Davino, zostaniesz tu z Hayley i Carą. Wszytko jest w Twoich i Cary rękach. Wierzę, że dacie sobie radę.
Zostawienie rezydencji w rękach kobiet.. nie wiem czy dobrze mi to wyjdzie, ale nie miałem wyjścia. Zadzwoniłem do Caroline, odebrała pogodnym głosem:
-Co tam Klaus ? Chcesz się do mnie dołączyć ? Jestem w barze i poluje na pewnego przystojniaka.
- Zaraz będę po Ciebie, w którym barze jesteś ?
-W tym gdzie zabiłeś wszystkich.
Założyłem czarną kurtkę, wsiadłem w auto i pojechałem po blond piękność. Wszedłem do baru. Czułem zapach pomieszanego alkoholu, perfum i potu.Zobaczyłem Caroline karmiącą się na jednym z mężczyzn, wytężyłem słuch i usłyszałem, że jego serce właśnie przestaje bić. Przeciskając się między tłumem ludzi, dotarłem do wampirzycy.
-Caroline, dlaczego to robisz ?
-Zamknij się ! - fuknęła wbijając kły w kolejną osobę.
Odciągnąłem ją od ofiary, złapałem mocno za nadgarstek i wyprowadziłem z lokalu. Miałem dość zachowania Caroline, nie miałem ochoty sprzątać po niej każdego dnia. Wepchnąłem ją do samochodu, w milczeniu odjechaliśmy. Całą drogę wampirzyca milczała, ja również nie miałem ochoty rozmawiać.
Podjechaliśmy pod rezydencję. Damon wsiadł do auta z walizka pełną jego rzeczy. Caroline zmieszana, nie pewnym głosem powiedziała :
-Gdzie jedziemy ?
-Do Mystic Falls - odpowiedziałem.
-Odwozisz mnie do domu ?
-Nie Caroline, po prostu wolę mieć Cię na oku. Za to Damon zostanie w Mystic Falls na dłużej.
-A więc jedziemy odwieść Damona ?
-To przy okazji. Jedziemy po ostrze, które ma Rebekah.
Reszta podróży przebiegła bez komplikacji, w ciszy i bez niepotrzebnych kłótni Upajałem się spokojem, bo wiedziałem, że już niebawem stoczę walkę z moją przyrodnią siostrą.Minęliśmy znak informujący, że jesteśmy na miejscu. Moje przeczucie mówiło mi, że Rebekah jest w ''Grillu'', tam też poszedłem. Caroline wpadła do baru jak oparzona, podbiegła do baru, stanęła na blacie i krzyknęła:
-Kolejka na koszt Klausa Mikaelsona !
Wszyscy zaczęli krzyczeć i klaskać. Matt rozdawał drinki a Caroline tańczyła na środku parkietu. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem Rebeke wychodząca z baru. Już miałem wychodzić za przyrodnią siostrą, ale Caroline złapała mnie za nadgarstek i szepnęła do  ucha:
-Zostań ze mną. Zabawmy się.
Uśmiechnąłem się mimowolnie i ruszyłem za Caroline. Wampirzyca ocierała się delikatnie o moje ciało, po którym przechodziły dreszcze. Złapałem Caroline i obróciłem ją twarzą do siebie, delikatnie muskałem jej plecy podwijając koszulkę. Nasze usta dzieliła tak niewielka odległość, wdychałem jej ciepłe powietrze i upajałem się jej widokiem.Obróciłem blond piękność kilkakrotnie, a ta piszczała jak nastolatka.Wampirzyca uśmiechała się szeroko, złapała mnie za rękę i zaprowadziła do baru. Wskoczyła za blat i ukradła butelkę alkoholu. W wampirzym tempie znalazła się tuż obok mnie z odkręconą butelką, nalewała bursztynową ciecz do kieliszków i piliśmy jeden za drugim. Wiedziałem, że nie po to przyjechałem do tego miasteczka, ale chwila oderwania od rzeczywistości była mi wskazana. Caroline wydawała się być tu szczęśliwa, choć wiedziałem, że nadal nie jest sobą. Zabawę przerwał mi jednak widok rany widniejącej na ciele wampirzycy. Złapałem ją za rękę i w wampirzym tempie wyprowadziłem z baru.
-Caroline co Ci się stało ? Kto Ci to zrobił ?




środa, 12 marca 2014

Strumienie łez

Nie zdążyłem pomyśleć co dalej zrobić, a już usłyszałem krzyk Daviny. Ja i Damon w wampirzym tempie znaleźliśmy się w pomieszczeniu gdzie była Davina. Młodą czarownice za włosy trzymała Caroline przybliżając swoje śnieżnobiałe kły do jej tętnicy.
-Caroline ! Przestań ! Zostaw ją ! krzyknąłem pełen gniewu i goryczy.
Blondynka odsunęła kły od szyi Daviny dalej trzymając ją za włosy. Wampirzyca była zła, jej oczy były czerwone, a żyłki pod oczami stawały się coraz bardziej widoczne.
-Caroline do cholery, zostaw ją !- powiedział Damon,zbliżając się do wampirzycy.
Blond piękność uspokoiła się,ale nadal nie puszczała coraz bardziej roztrzęsionej czarownicy.Po chwili namysłu wycedziła:
-Każecie mi przestać ? Żartujecie sobie ? Ona mnie torturowała !
-Caroline..- zacząłem spokojnie.
-Przestań ciągle powtarzać to, dobrze ? Nie pozwalasz mi się mścić, chociaż sam ciągle to robisz. Nie pozwalasz mi zabijać, chociaż sam na koncie masz miliony morderstw. Przykład ? Matka Tylera, Twoje nieszczęsne hybrydy..
Słuchałem z niedowierzaniem blondynki. Nigdy nie widziałem jej w tak podłym nastroju, nigdy nie widziałem jej bez emocji. Zamarłem..
-A Ty Damon ? - kontynuowała dalej zerkając na mojego przyjaciela.
-Oh blondi ! Ja ? Zabijam w każdej możliwej sekundzie. Ale ja robię to mając człowieczeństwo ! Myślisz Caroline , że dasz sobie potem radę z tym co zrobiłaś nie mając w sobie namiastki ludzkich uczuć ?- odpowiedział wzruszając ramionami.
Wampirzyca zamilkła, rzuciła Davinę z hukiem pod moje stopy. Wychodząc z pomieszczenia zatrzymała się i szepnęła puszczając mi oko:
-Pamiętaj, że musimy dokończyć naszą zabawę.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, ani zatrzymać kobiety. W wampirzym tempie opuściła miejsce. Spojrzałem na drobną, młodą Davinę , ukucnąłem i pomogłem jej wstać.
-Davino, pójdziesz ze mną, Damonem i Carą, dobrze ?
-Gdzie jest Marcel ? - szepnęła łkając
-Zabiłem go.
-Co ?- wykrzyknęła, niszcząc wszytko co znajdowało się w pomieszczeniu.
-Davina , on Cie zdradził ! Wykorzystywał Cię i Twoją moc ! Zabijał Twoją krew - powiedziałem potrząsając ją.
-Nie to nie możliwe, on mnie chronił. Marcel mnie chronił przed żniwami i pierwotną czarownicą.
-Davino, jaką czarownicą ?
-Esther.
Przy futrynie stanęła Cara, w postaci człowieka i wypowiedziała z uśmiechem na twarzy:
-Esther ? Esther to moja matka i jej dusza znajduje się pod drugiej stronie. Nie mogłaby Cie skrzywdzić Davino.
-Jak to ?- szepnęła do siebie młoda czarownica.
-Jak widzisz Marcel Cię okłamywał, teraz nie żyje więc pójdziesz z nami- rzekł Damon chwytając Davinę za ramię i wyprowadził do auta.
W kilkanaście minut znaleźliśmy się w mojej rezydencji. Cara z Daviną poszły do salonu, Damon do baru, a Caroline stała z założonymi rękoma w mojej pracowni artystycznej. Nawet nie zauważyła kiedy wszedłem, oglądała moje pracę trzymając burbona w ręku. Lubiłem patrzeć na tą blond wampirzycę. Jej obecność sprawiała, że czułem się inaczej. Jakby mój cały świat nabrał znaczenia. Od zawsze wiedziałem, że Caroline nie jest mi obojętna.
-Oo Klaus, wreszcie- powiedziała odwracając się z  uśmiechem  na twarzy.
-Tak, Caroline ?- szepnąłem .
-Chodź dokończymy naszą zabawę - powiedziała łapiąc nie za rękę i prowadząc na zewnątrz.
Poczułem ciepły dotyk jej delikatnej dłoni, dreszcz przeszedł po moim zmęczonym ciele. Nie miałem siły na zabawę, ale nie chciałem zostawiać wampirzycy, która jest bez człowieczeństwa samej. Nie wiedziałem co planuje blondynka i gdzie chce mnie zabrać. Ku zdziwieniu zaprowadziła mnie przed dom, w którym panowały krzyki, kłótnie. Blondynka podeszła do drzwi i śmiało zapukała. W progu pojawiła się rudowłosa kobieta, która szepnęła:
-To wy, wejdźcie.
Caroline śmiało przekroczyła próg, w wampirzym tempie pojawiła się przed mężczyzną z baru.
-Vanesso, pamiętasz co ten oto mężczyzna Ci zrobił?
-Zdradził mnie ! Nienawidzę go i pragnę by umarł.- rozpłakała się rudowłosa.
Całej sytuacji przyglądałem się z boku.
-Więc zabijmy go- szepnęła zbliżając się do kobiety.
-Ale..ale.. to była przenośnia, myślałam, że mu dasz nauczkę tylko..
-Nie Vanesso, zabije go - po tym słowach Caroline wbiła się w tętnicę mężczyny.
Próbowałem ją odciągnać, krzyczałem , aby przestała, ale szła w uparte. Caroline Forbes zabiła mężczyznę, który bezwładnie opadł na ziemię. Zobaczyłem najgorsze i najbardziej niebezpieczne wcielenie drobnej, kruchej Caroline. Jej cała twarz pokryta była krwią.

 Do nieżywego mężczyzny podbiegła, jak wnioskując mogę jego żona krzycząc :
-Coś Ty zrobiła ? Przecież bym mu wybaczyła ! Zadzwonie na policje !
-Nie będziesz miała czasu- krzyknęła wampirzyca wyrywając jej serce.
-Caro..Caroline co Ty wyprawiasz ? - powiedziałem potrząsając nią.
-Bawię się, tak jak Ty. Popatrz jakie to dziwne, kiedy powiedział jej , że zdradził czyli odszedł nagle chciała wyznawać mu miłość. Frustrujące nieprawdaż ?
-Caroline ? To jest aluzja do mnie czy Tylera ?- wyszeptałem kręcąc głową.

-Milcz, a teraz posprzątaj po mnie- wyszeptała muskając opuszkiem palca moich ust i zniknęła.
Moje hybrydzie serce, które od wieku było twarde, niezniszczalne rozpadło się na milion kawałków. Zakryłem twarz w dłoniach, a z oczu płynęły mi strumienie łez.

**W tym samym czasie**
-Davino, jesteś potężną młodą czarownicą.
-Cara, czego chcesz ?
-Chce z powrotem mojej mocy. Byłam jedynym tak potężnym wybrykiem natury. Nie można zakłócać równowagi. Nie można wybijać zagrożonych gatunków.

-Ale, ale ja nie wiem jak mam Ci pomóc.
-Musisz mi oddać to ostrze i odwrócić zaklęcie.
-Nie mam tego .
-Jak to ? - szepnęła wściekła Cara.
-Rebekah go miała i go nadal ma.
Moja siostra pozostała w bezruchu, Damon lekko wstawiony wszedł do pomieszczenia w którym znajdowały się Davina i Cara. Zbliżył się do mojej siostry, ujął jej twarz w swoje dłonie i wyszeptał:
-Znajdziemy to, nie martw się.



wtorek, 11 marca 2014

Powiadomienie !

Kochani ! Postanowiłam założyć kolejnego bloga :)
Zapraszam was serdecznie :
http://thestorydamonasalvatore.blogspot.com/

sobota, 8 marca 2014

Idę z Tobą.

Napięcie w pomieszczeniu rosło, czułem jak krople potu zaczynają spływać mi po czole. Blondynka delikatnie uniosła powieki z oczu wypłynęła ostatnia przezroczysta kropla łzy.Ujrzałem blade spojrzenie wampirzycy.Byłam zły, że to w moim towarzystwie blond piękność traci coś, co kiedyś dla jej życia było podstawą. Caroline kochała ludzi, byłą empatyczna, nie krzywdziła ludzi.. Swoje wampirze dary ograniczała do minimum, chciała iść do collegu. Zdarzenia, które ostatnio miały miejsce zmieniły kruchą Caroline. Żałowałem tego, że kiedyś nie pozwoliłem Tylerowi wrócić do miasta.. Caroline byłaby szczęśliwa.. Ale wtedy, to nie ja byłbym szczęśliwy.
-Zrobiłam to, zrobiłam ! Nie czuje nic, gniew smutek wszystko to zniknęło Klaus ! - uśmiechnęła się.
-Caroo..- szepnąłem urywając w pół słowie.
-Jedyne czego teraz pragnę to krew- szepnęła pochylając się ku mojej twarzy.
- Zabierzesz mnie gdzieś Klaus ?- mówiła krążąc wokół mnie , dotykając wierzchem dłoni moich pleców.
Czułem jak moje ciało płonie jak każdy nerw,tkanka pragnie tego dotyku.Złapałem Caroline i przyciągnąłem ją do siebie tak, że dzieliło nasze usta kilka centymetrów i mruknąłem:
-Dobrze, kochana.
W wampirzym tempie znalazłem się z moją towarzyszką w centrum Nowego Orleanu.
-Mamy duży wybór, dużo turystów- powiedziałem.
Wampirzyca zobaczyła swój cel. Byłą to wysoka brunetka ubrana w lekką, turkusową sukienkę i wysokie jasne koturny.Caro wolnym zgrabnym ruchem znalazła się tuż przy niej. Zaczęła mówić, równocześnie
hipnotyzując ją:
-Nie będziesz płakać, nie będziesz krzyczeć, ale będziesz myśleć o tym jak to cholernie boli, jak skończę o wszystkim zapomnisz.
Ofiara skinęła głową , a Caroline wgryzła się w szyję młodej kobiety. Piła życiodajny płyn z rozkoszą .Kobieta  zaczęła tracić siły, więc szybko odciągnąłem wampirzycę od niej.Krew spływała po brodzie
blondynki, szybkim ruchem dłoni wytarłem pobrudzone miejsce.
-Wystarczy ?  powiedziałem uśmiechając się.
-Oh Klaus myślałam, że to dopiero początek- powiedziała zalotnie.

-Dobrze pokaże Ci jak ja się bawię- szepnąłem nie odrywając oczu od młodej wampirzycy.
Zabrałem ją do baru pełnego osób, bezbronnych ludzkich istot. W mgnieniu oka zacząłem wyrywać im serca, łamać karki lub karmić się na nich. Caroline patrzyła na to co robię, ale nie mogłem wyczytać z jej twarzy czy choć jedna emocja w niej drży.Zostawiłem jednego mężczyznę,był przerażony, przywiązałem go do krzesła.
-Chodź kochana zabawimy się - powiedziałem.
Wgryzłem się w tętnice ofiary i zachęciłem blondynkę, aby zaczęła pić z drugiej strony. Powili mężczyzna stawał się słabszy. Przestałem i tak tez zrobiła towarzyszka. Wyjąłem nożyk i delikatnie rozcinałem jego skore. Mężczyzna krzyczał:
- Proszę, mam żonę, dziecko, proszę zrobię wszytko tylko przestańcie.
Caro podeszła i powiedziała hipnotyzując go:
- Nic nie zapamiętasz z tego, wrócisz do domu, powiesz żonie że ją zdradzasz.
Mężczyzna kiwnął głowa, Caro wypuściła go a ja rzekłem:
-Myślałem , że będziemy rozbijać głowy a nie małżeństwa.
-Rozbijemy głowę, serce i małżeństwo kochany.
Rozmowę przerwał mi dźwięk telefonu;
-Klaus przyjedź do domu, proszę - powiedziała proszącym tonem Cara.
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na Caroline.
-Musimy wracać do domu kochana.
-Ojj szkoda- przewróciła oczami blondynka.

W przeciągu kilkunastu minut znaleźliśmy się w domu. Ujrzałem Carę stuloną, zapłakaną a obok niej siedzącego Damona, który czule obejmował ją ramieniem. W wampirzym tempie znalazłem się przy
mojej siostrze.
-Cara, Cara co się stało ?
-Ten miecz, który Marcel mi wbił.. on był zaczarowany.Na początku nic się nie zmieniało.. miałam moc.. Teraz jej nie mam Klaus !
-Jak to nie masz ? Cara jak to ?!
-Nie wiem Nik !!! Hayley uciekła, moje zaklęcie ograniczające przestało działać !
Byłem rozzłoszczony, czułem jak moja dłoń zaciska się w pięść.
-Zabije go !- wrzasnąłem.
- Idę z Tobą - powiedział Damon wstając.
-I ja też- powiedziała Caro opierając się o futrynę kuchennych drzwi i sącząc torebkę z krwią.
-Co się z nią stało ?- powiedział Damon marszcząc brwi.
-Nie możemy zostawić Cary samej.
-Nie zostawicie, przemienię się w wilka- rzekła Cara.

Po kilku minutach byliśmy przed dziedzińcem Marcela. Najpierw wszedłem ja z blond wampirzycą.
-Marcellus- krzyknąłem.
W mgnieniu oka pojawił się ciemnoskóry z moją przyrodnią siostrą - Rebeką.
-Niklaus- szepnął.
-Chciałem być na tych Twoich zasadach durnych, wiesz zero wiedźm, ale nie mogłem pozwolić na to, wiesz czemu ?
-Bo jedna wiedźma Cię chroniła.
-Tak Marcellus, to moja krew !- powiedziałem w półuśmiechu.
Nagle weszła Cara w postaci wilka obnażając kły, zaraz za nią Damon.

-Co do cholery- szepnęła Rebeka.
-Zapłacicie mi obydwoje za wszystko. Za to, że niszczyłeś mój Nowy Orlean, za to, że wbiłeś zaczarowane ostrze Carze. Zabije Cię- szepnąłem.
Wtedy nagle wokół mnie, Caroline, Cary, Damona znalazło się dużo wampirów Marcela.
-Zaczynajmy - krzyknąłem uruchamiając wilkołaczy gen, ale nie przemieniając się.
Caroline, Damon wyrywali serca, skręcali karki podwładnym Marcellusa.Cara odgryzała ich głowy, była szalenie wściekła, nie hamowała swojej agresji. Ja natomiast gryzłem wampiry, skazując ich na mękę, ból i śmierć. Kiedy armia Marcela została wymordowana przez moich towarzyszy zwróciłem się do Marcela, ktory stał przy Rebece w osłupieniu.
-Proszę , proszę, proszę... znów ja wygrałem Marcellusie. Wiesz żałuję, że traktowałem Cię jak syna, wychowałem Cię. Ty pogwałciłeś moje wszystkie zasady..

-Zostaw go, weź mnie Niklausie- szepnęła zapłakana Rebeka.
-Bekah, nie rób scen dobrze ?
W wampirzym tempie zbliżyłem się jeszcze bliżej do Marcela i wsadziłem dłoń w jego klatkę piersiowa chwytając za serce.
-Błagam Cię Niklaus- łkała Bekah.
-Dosyć- krzyknąłem !
W mgnieniu oka wyrwałem serce Marcelowi,a ten osunął się na ziemię. Jego ciało robiło się skamieniałe.
-Jak mogłeś ? !
-Mogłem i to zrobiłem, a teraz mów co to za ostrze było, którym zraniłaś ze swoim nieżyjącym kochasiem Carę ?
-Myślisz, że Ci powiem ?
-Myślimy , że tak- powiedział Damon zbliżając się do Rebeki.
-Nigdy tego nie zrobię - wykrzyczała, uciekając w wampirzym tempie
Staliśmy przez chwilę na dziedzińcu nie wiedząc co dalej zrobić. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Caroline:
-Czuję jakąś żywą duszyczkę tutaj.
-Davina- szepnąłem.





niedziela, 2 marca 2014

Caroline, przestań (...).

-Cii, kochana, nigdy nie chciałem byś cierpiała - szepnąłem cicho, wdychając delikatny, kwiatowy zapach roztrzęsionej blondynki.Oczy Caroline skierowały się tuż na moją twarz, a usta wykrzywiły w przepraszającym uśmiechu. Nigdy nie rozumiałem zachowania Caroline..Kiedy byłem pewien, że mnie nienawidzi, robiła coś co dawało mi nadzieję.. nadzieję, że jednak nie jestem jej obojętny.
-Chcę zemsty Klaus. Chcę złamać mu serce, tak jak on złamał je mi.
Po tych słowach moje ciało zamarło. Caroline nigdy nie szukała zemsty, zawsze widziała dobro w ludziach, chętnie przebaczała i z każdej sytuacji widziała wyjście.
-Caroline, chcesz tego ?
-Chcę tego najbardziej na świecie- mruknęła szeptem.
Blondynka wysunęła się z moich ramion i podeszła do okna..
-Caroline, byłaś na mnie wściekła a teraz chcesz zemsty na Tylerze. Coś ominąłem?
-Nie nic nie ominąłeś Klaus. Jestem kobietą, jestem zmienna. - blondynka rzekła, mierząc mnie chłodnym spojrzeniem.
-Chodź kochana, pokaże Ci Nowy Orlean- rzekłem wyginając usta w półuśmiechu.
Blond piękność uśmiechała się szeroko i skinęła przytakująco głową. Ja i Caroline szybko poszliśmy w centrum Nowego Orleanu. Zatrzymałem się tuż przy jednym z malarzy ulicznych. Pochyliłem się nad
starcem i powiedziałem, hipnotyzując go :
-Zrobisz sobie przerwę, użyczysz mi sztalugi i wrócisz za godzinę.
Blondynka stała i śmiała się czekając na dalszy rozwój akcji.

-Kochana, podejdź - powiedziałem zachęcając skinieniem palca.
-Klaus, co Ty wymyślasz ?- rzekła z szczerym, promiennym uśmiechem.
-Czy zostaniesz moją modelką, Caroline ?
-Z przyjemnością.
Blondynka siedziała nieruchomo tuż przede mną z głową przekręconą w prawą stronę. Po godzinie przyszedł starszy malarz a ja podarowałem portret Caroline:
-Jest piękny, dziękuje- powiedziała wpatrując się we mnie swymi cudownymi oczami.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Tak bardzo pragnąłem szczęścia młodej wampirzycy. Wydawała mi się tak delikatna, krucha.. chciałem, by była bezpieczna. Nigdy nie czułem tak intensywnego uczucia do innej osoby.Z chwilii zamyślenia wyrwał mnie głos kruchej blondynki:
-Klaus, Tyler tu jest. Idzie w naszą stronę !
-Spokojnie Caroline..- szepnąłem pochylając się.

-Już przybiegłaś do niego ? - powiedział mieszaniec.
-To Ty mnie zostawiłeś Tyler. Nie masz nic do tego z kim się spotykam - Caroline syknęła obnażając kły.
Nigdy nie widziałam Caroline, tak wściekłej, nigdy nie widziałem jej wampirzego oblicza.
-Już się zmieniasz Caro, a byłaś taka porządna- odpowiedział udając się w stronę pustej uliczki.
W wampirzym tempie znalazłem się tuż przed nim. Chwyciłem go za szyję, uniosłem do góry i rzekłem:
-Mam ochotę wyrwać Ci serce, ale będę patrzeć na Ciebie aż sam zapragniesz śmierci.
Obok mnie pojawiła się blond piękność:
-Klaus, zostaw go !
Szybko puściłem mieszańca z hukiem, złapałem Caroline za rękę i znaleźliśmy się w lesie.
-Serio ? Las? - Caro powiedziała unosząc pytająco brwi.
-Chodź , pokaże Ci piękny widok- mruknąłem.
Zaprowadziłem młodą damę nad wielką przepaść z której było widać Nowy Orlean, a także piękny wodospad.Caroline wyjęła portret , który namalowałem dla niej i cicho rzekła z uśmiechem na twarzy:
-Mam chyba tu za duży nos, za małe usta.
-Droczysz się ze mną kochana?- zapytałem w półuśmiechu.
-Skądże - Caroline wybuchła śmiechem.
-Jesteś piękna - szepnąłem patrząc w jej piękne oczy.
Oblała mnie fala gorąca, poczułem przyjemne dreszcze. Widok radosnej Caroline sprawiał, że byłem kimś innym.. Czułem ciepło na moim półmartwym sercu. Chciałem złożyć delikatny pocałunek na jej lekko różowych ustach, ale jakaś część mnie mówiła mi , że to nie jest odpowiednia chwila.Piękną chwilę przerwał przeraźliwy krzyk.Razem z pięknością w wampirzym tempie znaleźliśmy się tuż przy Marcelu, który wbijał powoli ostrze w ciało Cary..
-Nie ! - krzyknąłem uderzając go tak, że wylądował kilkanaście metrów dalej.
Ujrzałem oczy Cary,była słaba , jednym tchem powiedziała:
-Zaraz się przemienie Nik !

Słowa wypowiedziane przez moją siostrę przeraziły mnie. Myślałem, jak mogę uniknąć wyjawienia przed Marcelem kim naprawdę jest Cara. Wtedy niespodziewanie Caroline w wampirzym tempie znalzła
się przy Marcelu skręcając mu kark.
-Po kłopocie - powiedziała otrzepując ubrania.
-Caroline, idź do domu, proszę - powiedziałem spokojnie.
Blondynka zniknęła w mgnieniu oka. Cara zaczęła się przemieniać, jej przemiana nie trwała długo, ale za to była bolesna, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Po kilku godzinach wróciłem z Carą do domu Damon szybko znalazł się przy siostrze.
-Wszystko dobrze ?- zapytał opiekuńczym głosem, zabierając Carę na górę.
Zaczynało mnie denerwować to, jak Damon i Cara się lubią. Z kuchennych drzwi wyszła zapłakana Caroline trzymając Hayley za włosy.
-To prawda ? Spałeś z nią ? Będziecie mieli dziecko ?
-Caro...- szepnąłem.
-Jak mogłeś ? Mówisz mi, że jestem piękna, rysujesz portrety, wcześniej chciałeś bym tu była z Tobą. Zniszczyłeś mi związek...- blondynka wykrzyczała rzucając Hayley o ścianę.
-Stop !- krzyknęła Cara unosząc Caroline w powietrze.
-No dalej Klaus, niech mnie zabije !
-Cara puść ją- wykrzyczałem.
Siostra zrobiła tak jak nakazałem, zabrała krwawiącą Hayley i wyszła z salonu.
-Jesteś potworem, wiesz co.. niech będzie, zemszczę się na Tylerze, Ty mi pomożesz w tym i wyjadę.. - powiedziała.
Ujrzałem , że jej kiedyś piękne, radosne spojrzenie staje się puste.. bez uczuć.
-Caroline przestań, błagam, wytłumaczę Ci to.
-To tylko jeden guziczek, nie wytrzymam Klaus ! Dość- krzyknęła zamykając oczy..



Za błędy przepraszam :) Macie scenę Klaroline :) Jak myślicie co będzie dalej ? :)
Po długich poszukiwaniach znalazłam odpowiednią osobę, która będzie przedstawiać Carę. 
Komentujcie, motywujcie :))
Pozdrawiam.
Polecam wam blogi mojej koleżanki:
http://orginal-and-immortal.blogspot.com/
http://blood-angel-damonamelia.blogspot.com/