sobota, 22 lutego 2014

Co tu robisz Caroline ?

Nie zdążyłem wypowiedzieć słowa.Od razu usłyszałem głos Elijah'y dobiegający zza moich pleców.
-Daj spokój Rebekah, zostaw Damona w spokoju.
-Dlaczego Elijah ? Dlaczego ?! Ten potwór, Klaus, nasz brat ponownie mnie zasztyletował ! Odbierał mi wszystko, dlaczego nie mogę zrobić czegoś co go może wreszcie zrani ?!
-Rebekah, nie jesteś taka jak Klaus. Nie trać tego pięknego człowieczeństwa, które nosisz w swojej duszy.
Słysząc ten dialog, który przyprawiał mnie o mdłości, postanowiłem go przerwać słowami:
-Honorowy Elijah i głupiutka Rebekah.. wynoście się stąd !!!
Bekah spojrzała mi głęboko w oczy, widziałem w nich ból. W wampirzym tempie opuściła moją rezydencję puszczając Damona z hukiem na podłogę. Damon chwilę po tym wziął ode mnie śpiącą Caroline i zaniósł ją do sypialni. Zostałem ja, Cara, Hayley i Elijah.
-Dlaczego nie mogę wejść Niklausie ?- zapytał poważny Elijah.
-Cóż, może dlatego, że nie jestem już właścicielem- odpowiedziałem w półuśmiechu.
-A więc kto jest właścicielem ? Nie rozumiem- zapytał marszcząc brwi.
-Ja jestem właścicielką tej okazałej rezydencji - powiedziała Cara dość pewnie.
-Kim jesteś, że zasłużyłaś na to by Nik Ci tak zaufał?
-Zadajesz zbyt wiele pytań Elijah.
Po tych słowach Cara wyciągnęła dłoń zaciśnięta w pięść przed siebie. Potem delikatnym ruchem otwierała ją mrucząc jakieś zaklęcie.. Elijah upadł na kolana..Słyszałem jak jego kości zaczynają się łamać. Musiałem to przerwać. Cara nienawidziła mojego przyrodniego rodzeństwa.
-Cara przestań- powiedziałem spokojnie
-Wynoś się stąd ! -Wykrzyczała wprost jego przerażonej twarzy.
-Cara idź do Damona i Caroline-szepnąłem.
Siostra zrobiła to o co ją prosiłem. Kątem oka widziałem przerażoną Hayley. Szarpnąłem ją za ramię tak, że znalazła się tuż obok mnie.
-To Ty od sztyletowałaś Rebeke ?-zapytałem rozgniewany.
-Tak, to byłam ja.
-Gdyby nie to, że nosisz moje dziecko dawno bym Ci wyrwał serce i wyrzucił na pożarcie psom !
-Niklausie przestań ! Ona jest matką Twojego przyszłego dziecka! - powiedział oburzony Elijah.
-O proszę, proszę. Honorowy, wielkoduszny super brat pierwotny się odezwał- powiedziałem śmiejąc się.
-To ja kazałem od sztyletować Rebeke, nie wiń jej za to ! Przychodziłem tu od jakiegoś czasu i rozmawiałem z Hayley. Obiecałem jej, że ją stąd wyciągnę jak tylko od sztyletuje Rebekeh.
-Tak ? Proszę Hayley wynoś się- powiedziałem uśmiechając się.
Hayley podeszła szybko do drzwi, ale nie mogła wyjść. Czuła jakby ścianę, blokująca jej wyjście na zewnątrz.
-Przechytrzyłem Cię Elijah - powiedziałem do pierwotnego puszczając mu oko.
-Coś Ty narobił Nik !- krzyknął Elijah.
-Jakie to smutne bracie, Ty nie możesz wejść, ona nie może wyjść.
Po ostatnich słowach zamknąłem drzwi i zaprowadziłem Hayley do salonu.
-Myślisz, że wygrasz ze mną mały wilczku ?
-Yee.. miałam..
-Nie kończ Hayley, to było pytanie retoryczne. Oczywiście, że nigdy nie wygrasz.
Dziewczyna wyszła z pokoju, a ja udałem się, aby porozmawiać z Damonem.
-Stary, przepraszam. Byłem taki głodny- zaczął Damon
-Nie ma sprawy przyjacielu, zahipnotyzowałem Cię, abyś zostawił Hayley samą. Cara od jakiegoś czasu wyczuwała, że Elijah przyjdzie i zabierze Hayley.-powiedziałem klepiąc go po plecach.
-Co ? Przestaniesz mnie kiedykolwiek zadziwiać ?
-Ja ? Nigdy Damon ! Łap szklankę z verbeną !- krzyknąłem wychodząc z salonu.
Kierując się do sypialni zobaczyłem Carę..Ona, ona płakała. Dlaczego ? Tak silna osoba ?
-Cara co się dzieje?- zapytałem ostrożnie.
-Nik, a co jeśli by Rebekah zabiła Damona ? Tego nie mieliśmy w planach ! Miał przyjść tylko Elijah.
-Cara, wszystko się udało. Dlaczego przejmujesz się Damonem ? Ty nigdy się nie przejmowałaś.
Siostra wybiegła przed dom, a ja udałem się do Caroline.
-Wstałaś ? zapytałem drżącym głosem.
-Tak, jak widzisz Klaus-odparła Caroline kierującą się do wyjścia.
-Zaczekaj- powiedziałem i chwyciłem jej ramię odwracając ją do mnie.
- Czego chcesz ? Znowu przez Ciebie bym zginęła !
-Caro..
-Znowu moje życie było zagrożone ! Czuje jeszcze ból na nadgarstkach ! Wszystko przez Ciebie ! 
-Caroline !- upomniałem dziewczynę.
Blondynka zamilkła i spojrzała na mnie, tym spojrzeniem.. spojrzeniem, które przyprawia mnie o dreszcze.
-Przepraszam, ale co tu robisz Caroline ? W Nowym Orleanie ? Chciałem, żebyś dołączyła do mnie.. wtedy nie chciałaś.Zmieniłaś zdanie ?- zapytałem w półuśmiechu.
-Nie Klaus, nie zmieniłam zdania! 
Spojrzałem wyczekująco na dalszą część wypowiedzi Caroline.
-Przyjechałam tu, bo jestem wściekła na Ciebie Klaus ! Tyler zostawił mnie po to, aby przyjechać tu i zemścić się na Tobie !
-Kochana.. chciałaś mi to powiedzieć ? Ochronić mnie ?- zapytałem śmiejąc się.
-Ty nic nie rozumiesz, Tyler zerwał ze mną ! Wolał pomścić Ciebie niż być ze mną !
-Caroline.- zacząłem patrząc głęboko w jej oczy. - zawsze wiedziałem, że nie zasługuje na Ciebie, kochana.
Po jej policzku popłynęła kropla łzy... 

W tym samym czasie kiedy ja i Caroline odbywaliśmy rozmowę Cara i Damon siedzieli przed domem.
-Bałam się o Ciebie Damon.
-Cara, Ty ? O mnie ? Dlaczego ?
-Yyhh.. po prostu, okay ? Lubię Cię ! A ludzi, których lubię nie chcę tracić.
-Dobrze Cara - odpowiedział Damon patrząc w jej wyraziste oczy.
Usłyszał jej przyspieszony oddech, głośne bicie serca..Wtedy zdał sobie sprawę, że Cara nie tylko go lubi.
-Chłodno, pójdę już- powiedziała Cara.
-Poczekaj- wampir uśmiechnął się i zarzucił delikatnie na jej chłodne plecy, swoją skórzaną kurtkę.
-Dziękuje - Cara uśmiechnęła się.

-Nie zasługuje ? On był moją pierwszą miłością ! Tak bardzo go kochałam! Wszystko się popsuło przez Ciebie !- Caroline powiedziała uderzając mnie w twarz.
Nie wiedziałem co zrobić, zabolało mnie to, po policzku popłynęła mi łza.. -Kochana, przepraszam- powiedziałem tuląc jej roztrzęsione, zapłakane ciało do mnie.

niedziela, 16 lutego 2014

Pozabijaj ich wszystkich !

-Nik ! wiesz , która jest godzina do cholery ?! -Cara wrzasnęła wyrzucając mnie za drzwi siłą umysłu.
W wampirzym tempie podszedłem ponownie do Cary i powiedziałem
-wiem, ale...- westchnąłem z łzami w oczach i gniewie na twarzy...
-ale co?- Cara zapytała, widać zainteresowana..
-Caroline, dziewczynę z Mistic Falls, która powiedzmy nie jest mi obojętna została porwana przez Marcellusa.
-No proszę , proszę Nik Ty mas serce.
Nie odpowiedziałem na to nic, uniosłem głowę ku górze, złapałem oddech i wyszedłem. Schodząc po schodach usłyszałem krzyk siostry:
-Zaraz zejdę !
Czekając na Care zadawałem sobie pytanie, co robi Caroline w Nowym Orleanie ? Do salonu w , którym siedziałem wszedł Damon mówiąc:
-To prawda ? Caroline porwali ? Co tu robiła do cholery ta nieznośna blondyneczka ?
-Nie wiem, Damon , ale chcę ją uratować..
-Pierwotny jako superbohater mhm świetnie to brzmi- powiedział żartobliwym głosem w śmieszny sposób unosząc brwi.
-Zostań z tym małym wilczkiem..
Cara założyła czarną długą pelerynę z ogromnym kapturem, który zakrywał większość jej delikatnej twarzy i wyraziste oczy.W drodze do Marcela ułożyliśmy plan, który zwiększy szanse na uratowanie Caroline.Zbliżyliśmy się do bramy wjazdowej, ja w wampirzym tempie pojawiłem się tuż przed Marcelem z drewnianym kołkiem w dłoni tuż przy jego sercu.
-Gdzie ona jest - powiedziałem głośnym tonem, obnażając kły..
-Myślisz, że Ci powiem tak po prostu Klaus ?
-Nie przyszedłem tu negocjować - powiedziałem szeptem pochylając lekko głowę wbijając powoli, boleśnie kołek tuż przy jego sercu.
Wtedy weszła Cara, głośno krzyknąłem: 
-Pozabijaj ich wszystkich !
 Mruczała po nosem zaklęcia unosząc ręce ku dołowi, które sprawiły, że jego armia położyła się na ziemi z krzykiem łapiąc za głowę.
-Gdzie ona jest Marcellus ? 
Marcel jednak nie dawał za wygraną, nie odpowiedział...Kiwnąłem głową do Cary, a ta zaczęła zabijać jego podwładnych.Osłabiła ich ciała wystarczająco aby mogła podejść i ścinać ich głowy metalowym ostrzem.Wampiry Marcela umierały w mękach..Gdy 1/3 została  wybita Marcel zmiękł i powiedział
-Caroline jest u Daviny..
Wyjąłem kołek z jego ciała,a Cara przestała zabijać. Z uśmiechem na twarzy powiedziałem:
-Ja zawsze wygrywam Marcellus.
W wampirzym tempie znalazłem się przy Carze, ona w czarnej pelerynie odwróciła się, mruknęła zaklęcie, a ze świec, które znajdowały się na dziedzińcu buchnął intensywny, duży,  jasny płomień. Uśmiechnąłem się do Cary,a ona do mnie szepcząc powiedziała :
-Dobra robota Nik !
Wyszliśmy i udaliśmy się do Daviny, aby odebrać Caroline...
W tym czasie kiedy ja i Cara walczyliśmy , Damon miał zajmować się Hayley..
-Wilczku gdzie jesteś ?
-Damon opanuj się , przestańcie wszyscy mnie tak nazywać !
-Jestem tak głodny a tu nie ma ani woreczka krwi ani żadnej pokojówki !- powiedział wymachując bezradnie rękoma.
Po chwili rozmyślań podszedł do Hayley i powiedział :
-Bądź tak miła i siedź tu grzecznie , a ja pójdę coś zjeść.
Kiedy Damon szukał swojej ofiary, Hayley zaczęła zwiedzać rezydencję. Natknęła się na drzwi zamknięte na dużą zasuwę, otworzyła je.. zapaliła światło ujrzała dwie trumny na jednej widniał napis:
Elijah Mikaelson
Otworzyła ją wdychając głęboko powietrze.. pusta.. odetchnęła z ulgą. Na drugiej natomiast pisało:
Rebekah Mikaelson
Otworzyła ją to co ujrzała przeraziło ją.. odskoczyła z piskiem łapiąc się za serce.. Hayley zaczęła wyjmować powoli z serca pierwotnej sztylet, którego wyjmowanie przywracało ją do życia.
-Nie wierze.. znowu mnie zasztyletował, tak ?- powiedziała pierwotna 
Kiedy moja pierwotna siostra, została na moje nieszczęście od sztyletowana ja i Cara znajdowaliśmy się w Kościołku.. Cara zdjęła kaptur, zapukała do drzwi za którymi znajdowała się Caroline..
-Kim jesteś ? - powiedziała otwierając drzwi Davina 
-Witaj, mam na imię Cara, przyszłam po Caroline 
-Nie !-krzyknęła młoda czarownica.
-Obawiam się, że tak.. powiedziała Cara wchodząc do jej pokoju. Uniosła siłą umysłu nastolatkę i powiedziała:
-A teraz zaprosisz Niklausa Mikaelsona.
-Nie zrobię tego- krzyczała Davina , która znajdowała się nad powierzchnią podłogi.
-Zrobisz to bo Ci tak każe ! Jestem od Ciebie silniejsza, na pewno wielu rzeczy jeszcze nie wiesz, a pewnie chciałabyś..- powiedziała wrogo Cara
-Niczego od Ciebie nie potrzebuje ! Żadnych rad ! 
Kątem oka zobaczyłem Caroline, leżącą, półprzytomną.. na ciele miała czerwoną zaczerwienioną skórę od sznurków nasączonych verbeną, które założyła jej Davina na delikatnych nadgarstkach.
-Wiem o żniwach, nie długo pojawią się konsekwencje tego, że nie wzięłaś w nich udziału. Myślisz , że Marcel, który traktuje Cię jak zabawkę do wybijania innych wiedźm, Twojej krwi Davina, Ci pomoże ? 
Zapadła cisza..
-Niklausie Mikaelsonie możesz wejść- powiedziała Davina
Szybko podbiegłem do Caroline, która delikatnie otwierała zmęczone oczy, nie mogłem patrzeć na to jak cierpi..
Cara opuściła Davine na podłogę, ja wziąłem Caroline na ręce i udałem się ku wyjściu...Blondynka, była zmęczona, i usypiała w moich ramionach..
Wchodząc do domu zobaczyłem Rebekeh, od sztyletowaną, trzymającą Damona za szyję...Jak tylko mnie ujrzała powiedziała:
-Znowu mnie zasztyletowałeś Nik ! Teraz ja odbiorę Ci Twojego jedynego przyjaciela..


sobota, 8 lutego 2014

Porwanie

-Damon- krzyknąłem, wołając przyjaciela
-Co tak wrzeszczysz z samego rana stary ? Nawet wampiry potrzebują snu- zażartował
-Dziś będziemy śledzić Marcela, aż doprowadzi nas do tej małej.. wiedźmy !
-Dobra, niech Ci będzie - wywrócił oczami i poszedł się przebrać.
Moim wołaniem Damona, obudziłem chyba każdego, zaraz usłyszałem schodzącą Hayley a za nią Care.
-Musisz tak krzyczeć ?- powiedziała zezłoszczona Hayley
-Widocznie muszę , skoro to robię mały wilczku.
Spojrzała na mnie, wywróciła oczami i weszła do kuchni..
-Nik
-Cara
-Kiedy ja i Damon wyjdziemy..
-Popilnuje Hayley, tak wiem , nie musisz mi ciągle rozkazywać.. chyba wiesz, że tego nie lubię Nik- powiedziała, udając się do łazienki
-Damon !- krzyknęła rozbawiona - Przestraszyłeś mnie
-Nie mów tak głośno , bo Twój brat urwie mi głowę !- Powiedział uśmiechając się do Cary  wychodząc z łazienki

Ja i Damon udaliśmy się na  poszukiwanie Marcela i śledzenie go , aż doprowadzi nas do małej wiedźmy. Nasza wędrówka, trwała godzinami.
Dzisiejsze warunki pogodowe też nie były najlepsze. Silny wiatr, deszcz...W głowie miałem mętlik.. Czy dobrze, że pozwalam Hayley żyć?
Czy nie za wcześnie moja siostra pojawiła się w domu ? Jednak moje rozmyślania przerwał Marcel. Wreszcie wszedł.. do Kościoła. Czy wampiry chodzą do Kościoła ? Na pewno nie.
Poprosiłem Damona, aby zajął rozmową Marcela kiedy wyjdzie z Kościoła. Sam natomiast wszedłem do środka.Wytężyłem moje zmysły.. strych..Pojawiłem się przed drzwiami w wampirzym tempie
i zapukałem.
-Czego zapomniałeś Mar..- Davina nie dokończyła zdania widząc mnie demaskującego jej kryjówkę
-Witaj Davina - powiedziałem uśmiechając się
-Czego chcesz ?-  Powiedziała mierząc mnie wzrokiem
-Nie zaprosisz mnie do środka ? Chciałem porozmawiać o Twojej mocy, o Marcelu..- Wypowiadając te słowa Davina zrzuciła mnie z schodów.
Potem usłyszałem trzaskające drzwi.Pojechałem do domu by powiedzieć o tym Carze
-Cara ! Cara !
-Słucham Nik ? Dostałeś lekko w kość ?
-Cóż, jak widać wszytko wiesz. Musisz ją stamtąd wydostać coraz więcej czarownic ginie.. Marcel wykorzystuje ją do zdobycia całkowitej kontroli nad miastem.. Podczas naszej rozmowy rozległ się dźwięk
telefonu.
-Marcel cóż za miła niespodzianka
-Byłeś u Daviny ? Skąd wiedziałeś ?- krzyczał rozgniewany
-Widzisz Marcellus, przede mną nie da się niczego ukryć
-Przede mną też za wiele nie ukryjesz.. Myślisz, że nie wiem ? Damon, oj biedny Twój przyjaciel.. co teraz mam z nim zrobić ? Trzymam w jego ciele drewniany kołek, chwila nie uwagi i może być w sercu.
-Czego chcesz Marcel ?
-Przyjdziesz i obiecasz, że nigdy więcej nie zbliżysz się do Daviny, a nie zginie Twój przyjaciel, czekam u mnie na dziedzińcu - powiedział rozłączając się
Wtedy Cara powiedziała  zdecydowanie :
-Ja pójdę, uratuje Damona, a Ty nie złożysz jakiejś durnej obietnicy.
-Dobra.. - powiedziałem kręcąc głową
Cara założyła czarną pelerynę z olbrzymim kapturem, zakrywającym większość jej twarzy. Wykonała zaklęcie namierzające Marcela:
-Phesmatos tribum nas ex virás sequitas sanguinem,aby mogła dojść i wyszła. Kiedy doszła wyciągnęła ręce do przodu i zaczęła mówić
-dor esmaga a súa cabeza, oprime o seu corpo.
Marcel osunął się na ziemię, wypuszczając Damona. Cara szybko podbiegła, i spontanicznie przytuliła Damona.

Szybko jednak puściła Damona, zdając sobie sprawę z tego co zrobiła.
-Wszystko okay Damon ?
-Tak , dziękuje Cara
-Wynośmy się stąd- powiedziała szybko wychodząc z dzielnicy Marcela

-Jesteśmy cali i zdrowi- powiedział Damon wchodząc o rezydencji
-Cara? Wszystko okay ?- powiedziałem
-Tak Nik, idę się przebrać i porozmawiać z Hayley
Ja i Damon usiedliśmy w salonie, i piliśmy długi czas. Rozmawialiśmy o tym co już zrobimy jak przejmiemy Nowy Orlean. Damon wspomniał też o Caroline, nikt nie ma podobno z nią kontaktu...
Tymczasem Cara rozmawiała z Hayley
-Hej
-Hej Cara- Hayley powiedziała zapraszając Care do pokoju
-Wiem co nie co o Twojej rodzinie, często im pomagałam..
-Jak to ? Ktoś żyje z mojej rodziny ? Proszę powiedz mi..
-Spokojnie..Twoja cała rodzina, została jakby to powiedzieć przeklęta.. Marcel rzucił klątwę. Ludzie z Twojego rodu podczas pełni są ludźmi , pozostały czas mają postać wilka.
-Jak to ? Dlaczego ?
-Marcel, chce w NO tylko wampirów, wampiry i wilkołaki zawsze byli wrogami. Nawet wiem gdzie niektórzy są z Twojego rodu.
-Mogłabyś mnie zaprowadzić do nich ? Proszę..
-To nie takie proste, ale postaram się.
-Dziękuje, na początku miałam Cię za okropną sukę, przepraszam Cię Cara.
-Taka tez jestem, ale ostatnio coś dziwnego się ze mną dzieje.Niech to będzie nasza tajemnicą, okay ?
-Dobrze- Hayley uśmiechnęła się
-Dobranoc Hayley
-Dobranoc Cara

Rano obudził mnie głośny dzwonek telefonu:
-Klaus, coś Ty zrobił ? Kim jest ta dziewczyna ?Co ona mi do cholery zrobiła ?
-Marcellus, jak miło z Twojej strony , że mnie budzisz.
-Przestań !
-Zacząłeś się mi przeciwstawiać, to masz za swoje. Nie będę się stosował do Twoich durnych zasad.- powiedziałem stanowczo
-Zobaczymy czy będziesz taki pewny siebie, jak Ci powiem, że mam Twoją lalunię z Mistic Falls
-Caroline..- szepnąłem rozłączając się
Szybko pobiegłem do pokoju Cary :
-Mamy robotę, wstań proszę Cię.