niedziela, 27 kwietnia 2014

To Klaus ?



***
Oczami Klausa
Przechadzałem się po mieszkaniu z wściekłą miną, zerkając nerwowo na matkę , która masowała ciało wilczycy, która była moją siostrą.
-Odstaw te ziółka i użyj razem z Daviną jakiegoś zaklęcia. Ziółka jej nie przywrócą do normalnej postaci !
-Niklausie, zioła zaleczą jej ranę. Żałuję, że połączyłam was tym zaklęciem.
-Przecież ją chroniłem, starałem się - powiedziałem oschle.
-Nie ochroniłeś jej przed samą sobą ! Nie troszczyłeś się ostatnio o nią.
-Jak to ? To dla niej pojechałem do Mystic Falls, po ostrze, które dała sobie naiwnie wbić i które odebrało jej magię - powiedziałem gestykulując dłońmi. Matka wstała od Cary, podeszła do mnie i powiedziała z powagą w głosie:
-Nie zawsze władza i umiejętności są najważniejsze.
Złapałem haust powietrza i wyszedłem z rezydencji. Znowu byłem zły ja, zawsze wszytko było moją winą. Byłem wściekły, że ciągle zostaję obarczony winą. Stanąłem na chwilę i odwróciłem się z uśmiechem na twarzy.
-Elijah, co Cię sprowadza ?
-Słyszałem, że matka wróciła - odpowiedział poprawiając marynarkę.
-Chcesz family party ? Zaprosimy Rebeke, będzie cudownie - zapytałem z nutą sarkazmu w głosie.
-Niklausie, nigdy nie spoważniejesz- odpowiedział kręcąc głową. W wampirzym tempie znalazłem się tuż obok niego i przycisnąłem jego ciało do muru.
-A Ty nigdy, nie będziesz moją prawdziwą rodziną. Tysiąc lat kłótni i nieporozumień z Tobą i Bex dały mi do zrozumienia, że nie jesteście godni mojej uwagi - wycedziłem przez zęby.
-Ciekawe co na to powie Twoje dziecko, kiedy dowie się jakiego ma samolubnego ojca - powiedział mrużąc oczy. Mój gniew był ogromny, od początku byłem wściekły, a teraz Elijah wspomina o moim jeszcze nienarodzonym dziecku. Byłem niemalże pewien, że marzył o tym aby mi odebrać to, na co czekam. Nie wiele myśląc moje kły wbiłem w jego szyję pozostawiając w jego ciele wilkołaczy jad.
-Miłej nocy, wieczoru czy poranka - odpowiedziałem otrzepując komicznie jego pognieciony garnitur.
Po kilku chwilach byłem znowu w domu, zdałem sobie sprawę, że ostatnio nie rozmawiałem z Hayley. W sumie.. nie zastanawiałem się co z nią będzie, kiedy urodzi się nasze dziecko. Wszedłem po schodach do pokoju. Hayley masowała nerwowo brzuch, a obok niej siedziała Davina z smutną miną.
-Co się dzieje ? - zapytałem.
-Coś się dzieje z dzieckiem, nigdy nie czułam takiego bólu - odpowiedziała łamiącym głosem Hayley.
Usta zacisnąłem w wąską linię i westchnąłem.. Nie miałem już siły, na wszystkie problemy, którymi zostaję obarczony.
-Matko - zawołałem Esther, która opiekowała się Carą. Po kilku chwilach kobieta znalazła się w pomieszczeniu, podeszła do Hayley i dotknęła jej dużego brzucha.
-Walczą ze sobą, Hayley - powiedziała z uśmiechem.
-Kto walczy ? - wtrąciłem się szybko i nerwowo. Matka wstała i spojrzała na nas z dziwnym wyrazem twarzy.
- Ja urodziłam Ciebie -Klausie i Carę, połączyłam was zaklęciem, abyście byli zawsze ze sobą. Niestety, konsekwencje tego zaklęcia są Ci dobrze znane Nik..Teraz, aby Cara, powróciła do swojej normalnej postaci, Twoje dzieci muszą stoczyć walkę, walkę w której jedno się podda i umrze. Hayley nosisz w sobie dwójkę dzieci, chłopczyka i dziewczynkę, tak jak ja przed laty, ale urodzisz tylko jedno. To, że Cara straciła moc, nie jest ważne.. wykonam rytuał i jej moc powróci, ale to że jest wilkiem to poważna sprawa. Czarownice z Drugiej Strony powiedziały, że to jedyna metoda na to by Cara powróciła, dlatego wysłały mnie tu, abym wykonała zaklęcie uśmiercające jedno z Twoich dzieci. Przeciwstawienie się zaklęciu, złamanie obietnicy zawsze ma konsekwencje Niklausie, przykro mi.
Po słowach matki, czułem jakbym dostał w twarz. Mógłbym mieć dwójkę dzieci, ale jedno z nich poświęci życie... dla Cary. Nie odpowiedziałem, wyszedłem z rezydencji i udałem się na rzeź. W wampirzym, nie zauważalnym dla ludzkiego oka przemieszczałem się po ulicach Nowego Orleanu chwytając przypadkowe osoby. Każdą z tych osób zabrałem do niedalekiej kamienicy, każdą z nich przywiązałem do krzesła. Nikogo nie hipnotyzowałem, nie odpowiadałem na pytania. Po prostu obnażałem swoje śnieżnobiałe kły i wysuszałem ich ciała do cna. Na koniec zostawiłem kobietę, o jasnej karnacji i ciemnych czekoladowych oczach, z których nie wypłynęła ani jedna łza.
-Nie boisz się śmierci ? - zapytałem.
-Nie boję się śmierci, nie boję się życia, nie boję się Ciebie - odpowiedziała pewna siebie. Postawa tej kobiety, bardzo mi się spodobała. Pomyślałem, że mogłaby być świetnym wampirem, chciałem stworzyć armię z którą chciałem wytoczyć wojnę mojej siostrze, która myślała, że jest królową miasta.
***
Oczami Caroline
Przekroczyłam próg mojego mieszkania, które od dziś właśnie wynajmowałam. Mały pokoik, salon, kuchnia i łazienka. 
-Perfekcyjnie - zapiszczałam podskakując. Chwyciłam się za kieszeń spodni i wyciągnęłam telefon. Palcem przejechałam po liście kontaktów i wybrałam ,,Klaus''.
-Słucham Cię, kochana- usłyszałam znajomy brytyjski akcent.
-Może chciałbyś mnie odwiedzić ? Właśnie wynajęłam mieszkanie - odpowiedziałam nerwowo się kołysząc, z wiadomego powodu. Zawsze przy Klausie czułam się nieco spięta, choć nigdy tego nie ukazywałam. Teraz kiedy wie, że coś do niego czuję relacje z nim są jeszcze bardziej stresujące. 
-Dobrze, o której mam być i gdzie ? - zapytał.
- Za godzinę, adres prześlę wiadomością - odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Odłożyłam komórkę na komodę i rozejrzałam się wokoło. To wnętrze jest zbyt smutne - pomyślałam. Zarzuciłam na siebie żakiet i zeszłam do pobliskiej kwiaciarni. Kobieta w sklepiku przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła i podeszła bliżej:
-W czymś pomóc ?
-Tak, chciałabym 20 różowych tulipanów - powiedziałam uśmiechając się. Ekspedientka podała rośliny, a ja wyszłam i uśmiechnęłam się tym razem sama do siebie. Już po kilkunastu minutach byłam w domu, do wazonu, który stał na ławie w salonie nalałam wody i włożyłam tulipany. Wnętrze od razu zrobiło się bardziej przytulne, żywe. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że już niebawem ma pojawić się Klaus. Szybko zrzuciłam z siebie przepocone ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Skórę namydliłam żelem o zapachu maliny i wanilii, we włosy wmasowałam pachnący szampon. Po chwili całość spłukałam strumieniem ciepłej wody. Włosy zostawiłam lekko niedosuszone, ubrałam na siebie koronkową czarną bieliznę, obcisłe rurki, zwiewną tunikę i czarne szpilki,a na twarzy za widniał lekki make-up. W wampirzym tempie znalazłam się w kuchni i przygotowałam spaghetti. Talerze z daniem rozstawiłam na stole, a klika chwil później usłyszałam spokojne pukanie do drzwi.
-Witaj, kochana - szepnął Klaus spoglądając z uśmiechem.
-Wejdź proszę- odpowiedziałam.
-Caroline, czyżbyś zaprosiła mnie na randkę - uśmiechnął się hybryda.
-Oj przestań, to miał być tylko miły gest- odpowiedziałam, choć zdałam sobie sprawę, że to zaproszenie rzeczywiście wydawało się być randką. Głupia - pomyślałam.
-Na pewno  nie wolałabyś mieszkać u mnie ? Małe to Twoje mieszkanie - zagadał Klaus.
-Nie, tam jest Hayley, Cara , Damon , Davina.. bardzo dużo domowników.
-I jeszcze Esher - odpowiedział śmiejąc się, jakby z bezsilności.
-Twoja matka powróciła z drugiej strony ? - odpowiedziałam poszerzając oczy.
-Tak, ale myślę, że nie musisz się nią zadręczać, kochana - odpowiedział ze spokojem na twarzy, choć widziałam, że czymś się zamartwia, że coś go dręczy. Chciałam bliżej poznać Klausa, chciałam na początku się z nim zaprzyjaźnić, w końcu wiedziałam jaki jest. Pełen mroku, zła , niemalże demoniczny, ale mimo to często widziałam w nim jakieś dobro, jakąś cząstkę, którą da się obdarzyć uczuciem.
- Co się dzieje Klaus ?
-Caroline, mógłbym mieć bliźniaki, ale niestety jedno z nich umrze.
-Jak to ? Tak mi przykro- odpowiedziałam stojąc przed smutnym, zawiedzionym Klausie.
-To jest pogmatwane, kochana. Dziś ten wieczór miał być, wyjątkowy prawda ? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
*** 
Oczami Klausa 
Miłe, radosne, spokojne spotkanie w mieszkanku Caroline odprężyło mnie i odgoniło od trudów z jakimi muszę się zmagać na co dzień. Siedzieliśmy już po spaghetti, choć tak naprawdę my-wampiry, nie żywimy się ludzkimi posiłkami.
-Masz ochotę wyjść do baru ? - zapytałem blondynki.
-Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, kierując się do wyjścia.Po kilkunastu minutach byliśmy już w jednym z lokali. Już od wejścia poczułem intensywny zapach pomieszanych perfum, alkoholu, dymu. Usiedliśmy przy barze i poprosiliśmy kilka kolejek whisky pod rząd. Caroline śmiała się, opowiadała to, jak bardzo chciała zostać Miss Mystic Falls, była urocza i cholernie mądra.
-Idziesz na parkiet ?- zapytała chichocząc i lekko się kołysząc od nadmiaru alkoholu.
-Popatrzę, zaraz przyjdę - odpowiedziałem wypijając resztki whisky. Lubiłem patrzeć na tę młodą wampirzycę, tańczyła pośród śmiertelników i nie myślała o tym, aby ich skrzywdzić.Caroline była wampirem, który ograniczał swoje zdolności do minimum, starała się żyć jak każdy człowiek.. To właśnie mi się w niej podobało, że była wytrwała w swoich celach, nie poddawała się. Na parkiecie lekko poruszała biodrami, ręce unosiła ku górze i rytmicznie kołysała głową. Po krótkiej chwili podszedłem do niej, położyłem moje dłonie na jej biodrach i razem zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Powoli, bez pośpiechu obróciłem ją do siebie, jej wyraziste oczy wpatrywały się we mnie, w mój uśmiech, który pociągał ją równie dobrze jak mój brytyjski akcent. Pod moim dotykiem Caroline dostała gęsiej skórki, co wskazywało, że jej się podoba. Poczułem jak jej oddech staje się płytki, a serce wyraźnie spowalnia,choć ciało nadal ma kolor.. Już po chwili zobaczyłem jak z jej nosa lecą strużki krwi, a jej twarz wyraźnie blednie. Złapałem upadającą Caroline i w wampirzym tempie wyniosłem przed budynek.
-Caroline, co się dzieję ? - zapytałem potrząsając wampirzycą, ale nie dawała znaku życia.
***
Oczami Rebeki
Byłam wściekła na Nika, ale przede wszystkim na samą siebie. Jak mogłam nie przewidzieć, że ta głupia, blondynka Caroline odbierze ostrze za namową Klausa. W końcu jest najbliższą osobą dla Matt'a( barman w Grillu, Mystic Falls).Właśnie wjeżdżałam do Nowego Orleanu, który jak nigdy był cichy i spokojny. Zatrzymałam się przed domem w którym jeszcze do niedawna mieszkał Marcel, dopóki Klaus go nie zabił. Otarłam z policzka łzę, która popłynęła na wspomnienie o mojej miłości i wyszłam z auta mijając bramę.
-Elijah, co Cię do mnie sprowadza ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, który za widniał na mej twarzy. Elijah był moim kochanym bratem, kochał naszą rodzinę, był szlachetny, lojalny.. to w nim ceniłam.
-Wynoś się stąd ! Zdradziłaś naszą całą rodzinę !- wykrzyczał obnażając kły. Nigdy nie widziała Elijah'y w podobnej sytuacji.
-Nie jestem oszustem Elijah, o czym Ty mówisz ?-zapytałam z przerażeniem.
-Bekah, czekałem na Ciebie- szepnął tym razem czule i przytulił mnie. Wtedy zobaczyłam ranę, zacisnęłam zęby i wrogo syknęłam:
-To Klaus ? Skazał Cię na długie godziny halucynacji !?
-Tak siostro, on nas odepchnął.. stwierdził, że nie jesteśmy godni jego uwagi.
-Odbierzemy mu wszytko, tak jak on odbiera nam spokój i szczęśliwe życie - warknęłam.




Kochani i oto nowy, świeżutki rozdział ♥ Bardzo przepraszam za to, że nie ma więcej gif-ów, bądź za jakieś brzydkie odstępy czy coś, ale to wszytko wina mojego komputera/internetu, który nie chce mi wyświetlać podglądu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ♥ Komentujcie, bo to mi daje wiele radości. Zapraszam na :
from-now-you-must-trust-me.blogspot.com - są tu już dwa rozdziały.. o Caroline :) 
Ten rozdział chciałabym zadedykować ''Laurkaa k '', mam nadzieję, że Ci się spodoba :) 
Dałam coś nowego, perspektywa Rebeki, wielu z Was kocha ją, dlatego postanowiłam jej trochę tu wprowadzić. 
Alee się rozpisałam.. jak nigdy xd !
No to zapraszam Was do dodawania komentarzy, jeżeli macie jakieś pytania do mnie, zostawcie w komentarzu, postaram się odpowiedzieć. Oczywiście pytania takie, jak coś jest niezrozumiałe ! Bo niee będę spojlerować :)
XOXO, Wasza Sylwiaa ♥



sobota, 19 kwietnia 2014

Ona nie może tego zrobić

Wiedziałem, że w tej jednej chwili straciłem Caroline. Nie chciałem tego, ale nie chciałem się też zmieniać. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przed drobną blondynką i ująłem jej twarz w dłonie szepcząc :
-Caroline, czy Ty ze mną już nie chcesz wrócić ?
Wampirzyca wyrwała się z moich objęć i zaczęła nerwowo gestykulując dłońmi :
-Klaus.. ja nie wiem, czuję coś do Ciebie.. nie jesteś mi obojętny, ale łamiesz moje wszystkie zasady. Jesteś moim całkowitym przeciwieństwem.
Złapałem Caroline i przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie, po którym przeszła nutka pożądania. Złapałem haust powietrza i powiedziałem z uśmiechem na twarzy:
-Przeciwieństwa się przyciągają, kochana. Jeżeli chcesz, odejdę i nigdy nie wrócę. Dam Ci spokój i będziesz mogła żyć według swoich zasad.
Po chwili poczułem tylko powiew wiatru wytworzony przez nadnaturalne tempo Caroline, która uciekła. Odwróciłem się i ujrzałem Damona, który widocznie miał niezły ubaw z tej sytuacji.
-O stary, to jest Caroline.. Jej nie zrozumiesz. Jeżeli chcesz być z aniołem, to chyba musisz sam nim być.
Po tych słowach, Damon Salvatore już leżał na ziemi z skręconym karkiem. Przekręciłem komicznie głowę i uśmiechnąłem mówiąc:
-Nieźle, kochana robisz się coraz bardziej odważna.
W wampirzym tempie znalazła się tuż obok mnie blond piękność i zaczęła mówić na jednym tchu :
-Pojadę z Tobą Klaus, ale nie zamieszkam u Ciebie. Będziemy przyjaciółmi i zero rozmów na temat naszych uczuć, które są strasznie skomplikowane.
-Dobrze, kochana - kiwnąłem głową i pocałowałem zmieszaną Caro w policzek, który momentalnie zaczął się rumienić. Na jej twarzy zaczął malować się uśmiech, który sprawiał, że moja mroczna strona chowała się gdzieś głęboko w mojej duszy.


***
Byliśmy już dawno za Mystic Falls, na siedzeniu pasażera siedziała Caroline, ja prowadziłem wóz, a Damon leżał jeszcze nieprzytomny z tyłu. W aucie panowała cisza, tylko w tle brzęczała spokojna muzyka, którą włączyła blond piękność. 
-Co do cholery ? - zapytał wyraźnie zdenerwowany Damon.
-Czasami nie jestem aniołem, Damon.
-O to Ty Caroline, świetnie. Klaus zatrzymaj się, jestem strasznie głodny.
Mina wampirzycy nagle spoważniała, wiedziała dokładnie co Damon i ja robimy , kiedy jesteśmy głodni. Krzywdzimy ludzi, oczywiście według niej. Dla mnie i mojego przyjaciela jest to zwykły łańcuch pokarmowy. Ludzie jedzą surówki, kurczaki czy inne mięsa, a my - wampiry, musimy żywić się ludzką krwią, aby przeżyć. Zgodnie z prośbą, zatrzymałem wóz i opuściłem go wraz z Damonem. Wokół pobłyskiwało wschodzące słońce, zaczął się uliczny ruch. Ludzie jadący do pracy, zamotani, zdenerwowani.. W wampirzym tempie oddaliliśmy się od auta, o jakiś kilometr, Damon położył się na jezdni, a ja  udawałem przerażonego zaistniałą sytuacją. Po kilku minutach zatrzymał się samochód, a z niego wyszły dwie kobiety.
-O perfekcyjnie, dwa posiłki dla dwóch krwiożerczych bestii- szepnął Damon tak, abym tylko ja to usłyszał.
Kobiety podeszły wyraźnie zainteresowane naszymi osobami. Damon ,,ledwo'' wstał i nachylił się do jednej z dziewczyn :
-Nie będziesz krzyczeć. Nie będziesz uciekać, to tylko trochę zaboli.
Ja zrobiłem podobnie i poczułem euforię, ten metaliczny smak, który delikatnie rozpływał się po moim gardle. Po mimo mojego wieku, to uczucie nigdy nie pozostanie zmienione. Cudowna krew, życiodajny płyn, który wprawia mnie w szalenie dobry humor i pobudza moje wampirze zmysły. W mojej podświadomości widziałem twarz Caroline, która była ostatnio tak bardzo zawiedziona przez moje zachowanie. Z trudem oderwałem się od ofiary, Nadgryzłem swój nadgarstek z którego lecąca krew znalazła się w gardle ofiary, aby rana którą zostawiłem mogła się zagoić. Druga kobieta, nie miała tyle szczęścia, została całkowicie osuszona z krwi, a potem podpalona przez mojego przyjaciela w jednym z rowów, które znajdowały się kilkanaście metrów stąd.

***
Oczami Cary, Nowy Orlean.
Skoczyłam z przepaści, poczułam przypływ adrenaliny i silny wiatr we włosach. Byłam w połowie drogi, która kończyła się błękitnym jeziorem. Wtedy poczułam, jak moje ciało buntuje się i przemienia.. przemienia w wilka. Wskoczyłam w jezioro, z którego równie szybko wypłynęłam. Zaczęłam otrzepywać się z wody, która namoczyła moje futro. Biegłam wprost przed siebie, uwielbiam siebie w takiej postaci, choć wiedziałam, że niesie za sobą konsekwencje. Bynajmniej teraz, kiedy nie mogłam mieć nad sobą kontroli.. kontrolę nadawała mi magia, której już nie mam. Mój wilczy wzrok wyłapał w lesie, jakąś postać.. był to mężczyzna o ciemnych długich włosach, zbliżyłam się do niego i ukazałam mu swoje kły. Mężczyzna wydawał się być bardzo przyjazny, wyciągnął do mnie rękę.. jak gdyby nigdy nic. Schowałam swoje uzębienie i podeszłam starannym, pełnym gracji ruchem obwąchując jego rękę, która pachniała dobrocią. Nie wyczuwałam w nim nawet krzty zła. Spojrzał w moje oczy i poklepał po pysku.. nie zdawał sobie nawet sprawy, że nie jestem tylko zwykłym wilkiem. Pod tą postacią kryje się Cara Mikaelson, pełna zła, mroku i nienawiści do całego świata. Mężczyzna odszedł z uśmiechem na twarzy, zostawiając mnie samą, a ja wydałam z siebie tylko skowyt, który przepełniony był tęsknotą i bólem. Chwilę później ujrzałam grupkę młodych ludzi, którzy pili, palili i najwyraźniej z kogoś szydzili. Zebrałam w sobie każdą złą emocję i ruszyłam do ataku. Zabiłam jednego, drugiego i trzeciego, który zranił mnie nożem. Każdego z nich rozszarpałam na drobne kawałki. Czułam jak ich krew, przepływa przez moje podniebienie, gardło... to uczucie sprawiało, że czułam się silniejsza, ale też bardziej oddalona od mojej człowieczej postaci.
***
Przez resztę drogi do Nowego Orleanu, Caroline nie odezwała się ani słowem. Wiedziałem, że w głębi duszy zadaje sobie pytania na temat mojej ofiary, czy ją zabiłem.. Damon wybiegł z auta i skierował się do mojej rezydencji, pewnie w poszukiwaniu Cary. Ja otworzyłem drzwi od auta blondynce, podałem jej dłoń, a potem przycisnąłem do samochodu szepcząc :
-Nie zabiłem jej Caroline. Jest żywa, nie skrzywdziłem jej.
Na twarzy wampirzycy przebłysnął uśmiech, który wskazywał na to, że odetchnęła z ulgą. 
-Wejdziesz ? - zapytałem.
-Nie, lepiej poszukam sobie jakiegoś miejsca na nocleg - odpowiedziała spuszczając niepewnie głowę i odeszła. 
Po odprowadzeniu wzrokiem, pięknej  Caro wszedłem do rezydencji. Na schodach stała Davina, która broniła się przed atakiem Damona. 
-Co się dzieję ? - zapytałem krzyżując dłonie na piersi.
-Miała pilnować Cary, Hayley.. Nie udało jej się - wycedził rozgniewany Damon.
-Jak to ? Hayley  znowu uciekła z Elijah'em ?
-Nie, nie ma Cary. Ostatnio dziwnie się zachowywała, późno wracała, nie było z nią praktycznie kontaktu- odpowiedziała młoda czarownica ( Davina).
Po tych słowach, zobaczyłem wchodzącą wilczycę, która była moją siostrą. Z jej ciała płynęła strużka krwi, a moje serce zamarło. Z oczu popłynęło kilka słonych kropel łez. Damon rzucił jedną z szafek o ścianę i głośną zaklnął. Spojrzałem w jej intensywne oczy i powiedziałem :
-Cara... przemień się.
Siostra nie odpowiedziała, za to usłyszałem inny znajomy mi głos :
-Ona nie może tego zrobić, Nik.
-Matko...- wyszeptałem.




***
Oczami Caroline
Przechadzałam się po uliczkach Nowego Orleanu, w którym zaczynało tętnić życie. Zaczęto otwierać sklepy, ludzie spieszyli się po świeże pieczywo, rodzice zaprowadzali swoje dzieci do szkół. Wtedy poczułam lekkie ukłucie w sercu, wiedziałam, że ja nigdy nie zostanę matką.. Za to Klaus niedługo będzie ojcem..Przepłynęła po mnie fala nieprzyjemnego  dreszczu i złości. Jestem wampirem, nie będę mieć dzieci, nawet nie potrafię pożywić się na człowieku. Mimowolnie przypomniały mi się ostatnie zdarzenia, kiedy byłam bez emocji, a po moich policzkach zaczęły płynąc łzy. Usiadłam na jednej z brązowych, metalowych ławek,a zaraz do mnie przysiadła się starsza kobieta, wyglądająca na wiedźmę. Uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie czule za rękę szepcząc :
-Será unha luz para levar, que pode ser un reflexo da súa alma. 
Poczułam silne ukłucie i zawrót głowy. Nim się obejrzałam czarownicy nie było, a ja wciąż miałam rozmazany obraz przed oczyma. Kiedy moje zmysły wróciły do normy, wstałam i udałam się pod tablicę ogłoszeń, która wisiała przed sklepem spożywczym. Na mojej twarzy zagościł uśmiech podczas czytania ,, Mam do wynajęcia mieszkanie od zaraz'' 
-Jest, jest, jest- zapiszczałam i zerwałam numer telefonu. Już miałam dzwonić pod wskazany numer, ale z mojego nosa, zaczęły płynąc krople krwi, które kapały na wyświetlacz mojej komórki.
-Cholera, to ta wiedźma - szepnęłam i wytarłam moją twarz chusteczką.



Jak wrażenia ? Rozdział nie za długi, ale mam nadzieję, że Wam się spodobał :)
Czekam na Wasze komentarze i dziękuję za wszystkie, które dostałam od Was pod poprzednim postem. Zapraszam na mojego nowego bloga o Caro :
www.from-now-you-must-trust-me.blogspot.com
Wesołych Świąt
xoxo.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Teraz możesz odjechać

Blondynka stanęła z wzrokiem skierowanym w dal, nie wydawało mi się, aby patrzyła na coś konkretnego. Jej blond loki swobodnie opadały na jej drobne ramiona. Sprawiała wrażenie, zamyślonej, dumającej nad czym. Wyglądała jak dawna Caroline, która analizuje każdy ruch, szczegół.
-Caroline ? - zagadnąłem niepewnie spoglądając na nią w uśmiechu.
Wampirzyca szła pewnie z głową uniesioną ku górze, nie odpowiadając mi ani słowem. Tym razem nieco głośniej powiedziałem :
-Caroline, co Ty robisz ?
-Idę nie widzisz ? Myślałam, że masz dobry wzrok zważając  na to, iż jesteś takim wybrykiem natury - odpowiedziała z nutką sarkazmu w głosie.
-Ale idziesz w złą stronę , kochana. Myślałem, że idziemy odebrać ostrze Mattowi.
Blondynka odwróciła się do mnie, usta zacisnęła w wąską linię, a oczy lekko zmrużyła. Znałem to spojrzenie  wiedziałem , że coś nie spodobało się blond piękności. Spojrzałem na kobietę wyczekując na jakąkolwiek odpowiedź.
-Czy Ty.. - zaczęła niepewnie z gniewem w głosie- Czy Ty chcesz, abym odebrała Mattowi ostrze ? Mojemu przyjacielowi, którego znam od dzieciństwa ? Mam go okłamać ? Mam wykorzystać tę znajomość, aby uratować Twoją siostrę ?
- A to jakiś problem, kochana ?
Caroline w wampirzym tempie opuściła miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Dlaczego Caroline jest taka ? Dlaczego nie potrafię jej zrozumieć ? Jeszcze przed kilkoma minutami wszystko zaczynało się układać.. - zadawałem sam sobie te pytania.
-Cóż w takim razie, muszę sobie poradzić sam - szepnąłem wyginając usta w półuśmiechu.
-Ja Ci pomogę - usłyszałem zza pleców dobrze znany mi głos.
Odwróciłem się z grymasem na twarzy,kiwając twierdząco głową.
-W takim razie, czeka na nas trochę zabawy Damon.
 
***

-Matt szklankę Burbona dwa razy.
- Dla kogo ta druga, Damon  ? - zapytał barman z przyjacielskim uśmiechem.
-Dla niego - odpowiedział wampir wskazując na mnie palcem.
W wampirzym tempie zbliżyłem się do mojego przyjaciela, przechyliłem szklankę wypijając alkohol o bursztynowym kolorze. Damon wskoczył za bar i przycisnął do ściany, patrząc w niebieskie tęczówki chłopaka zaczął go hipnotyzować:
-Gdzie jest ostrze, które dała Ci Rebeka ?
-Nie mogę powiedzieć, Damon.
Moje emocje wzrosły trzykrotnie, w wampirzym tempie wyprowadziłem chłopaka na środek sali i uniosłem jego śmiertelne, ludzkie ciało ku górze.
-Lepiej będzie, jak powiesz. Inaczej wgryzę się w Twoją pieprzoną tętnice i wysuszę Twoje ciało - powiedziałem rzucając nim o podłogę.
Chłopak leżał na podłodze, podejrzewam, że miał kilka połamanych kości. Z tyłu jego głowy zaczęła sączyć się karminowa ciecz.
-I co teraz ? - zapytał Damon krążąc wokół jednego ze stolików.
-Teraz go zabiję - rzuciłem nerwowo.
W wampirzym tempie znalazłem się obok rannego barmana, jego ciało podniosłem z podłogi. Złapałem haust powietrza, pod moimi oczyma pojawiły się żyłki, a kły znacznie się powiększyły. Już miałem wgryzać się w ciało bezbronnego śmiertelnika, ale usłyszałem jakiś dźwięk za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem Damona leżącego ze skręconym karkiem. Puściłem Matt'a i podszedłem do nieprzytomnego Damona , ale to był błąd. Nim zdążyłem się odwrócić, Matt zniknął, a drzwi od baru lekko się kołysały. Wyostrzyłem swój wilczy zmysł i wyczułem.. to była Caroline. Zabrałem Damona do mojego wozu i skierowałem się do domu dziewczyny.Drzwi otworzyła mi Eliz :
-Nie ma Caroline.
Odwróciłem się na pięcie i udałem do auta w nadziei , że niebawem pojawi się blond wampirzyca z Matt'em.

***
W tym samym czasie oczyma Cary, Nowy Orlean.

 
Od kilku dni mam niepohamowaną ochotę poczuć ludzką krew. Naprzemiennie jest mi zimno i gorąco, nie mogę się skupić, a co najgorsze tęsknię za Damonem. Nic między nami się nie stało, nic nie wskazywało na głębsze uczucie między nami. Jednak ja wiedziałam, że coś między nami iskrzy, że właśnie przy tym wampirze mogłabym być sobą. Mogłabym być zła i mroczna, ale mogłabym także uronić kilka kropel łez. Dzisiejszego dnia w Nowym Orleanie było ponuro, mglisto. Słychać było świst wiejącego wiatru i krople deszczu uderzające o parapet okiennic.Davina i Hayley jeszcze spały, więc mogłam spokojnie bez zbędnych pytań opuścić mieszkanie. Poszłam do łazienki, przejrzałam się w lustrze. Zmieniałam się w nadnaturalnym tempie, moja blada twarz stała się jeszcze jaśniejsza, kości policzkowe zaczęły się jeszcze bardziej wyróżniać, a pod oczyma miałam dwa sine cienie.
-Co się dzieje z Tobą Cara ? - szepnęłam sama do siebie, patrząc się w moje lustrzane odbicie.
Weszłam pod prysznic, lodowate krople wody spływały po moim znacznie chudszym ciele. Zawsze odkąd pamiętam lubiłam chłodny prysznic.. Ale nigdy lodowaty. Kilka minut stałam nieruchomo w kabinie prysznicowej, zastanawiając się.. co się dzieje. Po chwili wyszłam, próbując dosięgnąć leżący ręcznik na wysokiej półce. Zawsze kiedy miałam tylko problemy z zwykłymi czynnościami, pomagała mi magia. Straciłam ją, utraciłam część siebie.
-Liczę na Ciebie Nik - pomyślałam wzdychając bezradnie.
Wspięłam się na palce i z trudnością udało mi się ściągnąć kawałek materiału, którym dokładnie wytarłam ciało. Po porannej toalecie, ubrałam na siebie mój ulubiony czarny płaszcz z ogromnym kapturem. Ostatni raz, kątem oka spojrzałam w lustro wiszące tuż przy drzwiach i opuściłam rezydencję. Śmiało szłam przez uliczki Nowego Orleanu, deszcz płynnie spływał po moim płaszczu. Mimo, że nie miałam już mocy, nie bałam się pokazywać. Mijałam sklepy, bary aż w końcu natrafiłam na sklepik jakiejś wiedźmy. Chciałam wejść, tylko porozmawiać, pooglądać ziółka, poczytać zaklęcia, ale nie mogłam. Kobieta jak tylko zobaczyła mnie, zrobiła przestraszoną minę i zablokowała wejście do pomieszczenia. Poczułam jak w środku mnie toczy się walka, miałam ochotę usiąść i zanosić się spazmatycznie płaczem, albo odejść, przemienić się i zaatakować. Zaczęłam biec przed siebie, nie zważając na przechodni, samochody czy nieprzyjemną pogodę.
Dobiegłam do miejsca, które dobrze było mi znane, stanęłam nad przepaścią. Za mną znajdowała się skała obok mnie rozciągały się ciemne chmury. Miałam ochotę skoczyć, poczuć zastrzyk adrenaliny, chciałam przemienić się w locie, tego dokonał tylko jeden człowiek. Był nim mój i Nik'a ojciec. Matka zawsze powtarzała, że jestem do niego podobna, mimo iż jestem siostrą bliźniaczką Mikaelsona, mamy tylko ten sam charakter. Zdjęłam mój hebanowy płaszcz, włosy odgarnęłam na plecy zrobiłam kilka głębokich wdechów i skoczyłam.
 ***
 

 Mijały godziny, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem, Damon dawno już się wybudził i poszedł na polowanie. Ja też czułem głód, pragnąłem zatopić moje śnieżnobiałe kły w czyjejś tętnicy. Mimo, że nigdy nie słuchałem muzyki, tym razem panująca cisza zaczęła działać mi na nerwy. Zawsze dostawałem to co chciałem, zawsze dopinałem swego. Ale kiedy tylko w grę wchodziło życie kogoś z przyjaciół Caroline sprawy się komplikowały. Jestem pierwotny, nieśmiertelny... jestem hybrydą. Moje zasady, mój zapał i mój mrok nie może się tak diametralnie zmienić, przez jedną osóbkę. W duchu toczyłem wojnę ze samym sobą. Wiedziałem, że przy wampirzycy nie mogę być taki jaki chcę być, jaki zawsze byłem, ale wiedziałem też , że pomiędzy mną a tą kobietą jest coś głębszego. Czułem coś do niej, byłem tego pewien, ale nie byłem pewien czy chcę się zmienić. Ja akceptowałem Caroline, akceptowałem jej chore zasady, że nie żywi się na ludziach, że jest dobra i niemalże żyje ludzkim życiem. Ale ona nie akceptowała mnie.. Z zadumy wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi samochodowych. Do auta wszedł Damon z kobietą, która wyraźnie została już zahipnotyzowana przez niego.
-Przyniosłem Ci kolację - powiedział teatralnie unosząc brwi.
Bez chwili zawahania przesiadłem się na tył i wgryzłem się w ciało bezbronnej kobiety. Metaliczny płyn pieścił moje gardło, euforia z sekundy na sekundę wzrastała razem z moją chęcią osuszenia ofiary. Tak też zrobiłem, zabiłem tę kobietę. Twarz wytarłem rękawem koszulki i wyszedłem z auta, zabierając ze sobą martwe ciało. Otworzyłem bagażnik i wrzuciłem je do środka. Całej sytuacji z daleka przyglądała się Caroline, którą zobaczyłem akurat teraz. W wampirzym tempie znalazłem się tuż obok blondynki.
-Nie jesteś taki, Klaus. Przecież wiem, że masz w sobie ciepło.
Słowa Caroline trochę mnie zaskoczyły, myślałem, że będzie krzyczeć, że chciałem zabić jej przyjaciela, że właśnie pozbawiłem życia bezbronną kobietę, ale ona tylko ze smutkiem wyjęła ostrze z tylnej kieszeni spodni.
-Proszę, teraz możesz odjechać Klaus, możesz uratować siostrę.
-Dziękuje Caroline - szepnąłem.
Blond piękność odeszła, a ja poczułem znowu ten cholerny ból w sercu, wiedziałem, że po raz kolejny zawiodłem ją... Ale taki właśnie byłem. Byłem twardy i nie chciałem okazywać nikomu swych uczuć. Od zawsze słyszałem same obelgi, że potwór, że kłamca, że manipulator, że bestia. Ale usłyszałem też kilka pięknych słów od tej wampirzycy...
 
 
 
Kochani ! Daje wam rozdział, trochę inny niż zawsze. Jest opisana sytuacja co się dzieje z drugą główną bohaterką- siostrą Klausa - Carą :) Wprowadzam wam nutkę tajemniczości. Od dłuższego czasu, myślę nad zawieszeniem bloga o Hannie, a stworzeniem bloga dotyczącego tylko i wyłącznie Klaroline. Co wy o tym myślicie ? Ten blog, nie zapominajcie jest o Klausie,o jego życiu, wojnach i problemach, ale też rozterkach sercowych. Nie wiem czy Caroline zostanie w tym blogu na stałe, czy tylko będą co jakiś czas rozdziały z jej udziałem. Dlatego też pomyślałam, o tym by stworzyć  blog o Klaroline.Powiedzcie co myślicie o nowym rozdziale, a także moim pomyśle. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Mam do was prośbę, szukam nowego szablonu na tego bloga. Głównie mi chodzi, aby była sama postać Klausa. Jeżeli jakiś znajdziecie, wstawcie link :) Będę wdzięczna :)
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim moim czytelnikom za dodawane przez was komentarze, to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania :) A więc do dzieła ! Komentujcie.
xoxo