niedziela, 27 kwietnia 2014

To Klaus ?



***
Oczami Klausa
Przechadzałem się po mieszkaniu z wściekłą miną, zerkając nerwowo na matkę , która masowała ciało wilczycy, która była moją siostrą.
-Odstaw te ziółka i użyj razem z Daviną jakiegoś zaklęcia. Ziółka jej nie przywrócą do normalnej postaci !
-Niklausie, zioła zaleczą jej ranę. Żałuję, że połączyłam was tym zaklęciem.
-Przecież ją chroniłem, starałem się - powiedziałem oschle.
-Nie ochroniłeś jej przed samą sobą ! Nie troszczyłeś się ostatnio o nią.
-Jak to ? To dla niej pojechałem do Mystic Falls, po ostrze, które dała sobie naiwnie wbić i które odebrało jej magię - powiedziałem gestykulując dłońmi. Matka wstała od Cary, podeszła do mnie i powiedziała z powagą w głosie:
-Nie zawsze władza i umiejętności są najważniejsze.
Złapałem haust powietrza i wyszedłem z rezydencji. Znowu byłem zły ja, zawsze wszytko było moją winą. Byłem wściekły, że ciągle zostaję obarczony winą. Stanąłem na chwilę i odwróciłem się z uśmiechem na twarzy.
-Elijah, co Cię sprowadza ?
-Słyszałem, że matka wróciła - odpowiedział poprawiając marynarkę.
-Chcesz family party ? Zaprosimy Rebeke, będzie cudownie - zapytałem z nutą sarkazmu w głosie.
-Niklausie, nigdy nie spoważniejesz- odpowiedział kręcąc głową. W wampirzym tempie znalazłem się tuż obok niego i przycisnąłem jego ciało do muru.
-A Ty nigdy, nie będziesz moją prawdziwą rodziną. Tysiąc lat kłótni i nieporozumień z Tobą i Bex dały mi do zrozumienia, że nie jesteście godni mojej uwagi - wycedziłem przez zęby.
-Ciekawe co na to powie Twoje dziecko, kiedy dowie się jakiego ma samolubnego ojca - powiedział mrużąc oczy. Mój gniew był ogromny, od początku byłem wściekły, a teraz Elijah wspomina o moim jeszcze nienarodzonym dziecku. Byłem niemalże pewien, że marzył o tym aby mi odebrać to, na co czekam. Nie wiele myśląc moje kły wbiłem w jego szyję pozostawiając w jego ciele wilkołaczy jad.
-Miłej nocy, wieczoru czy poranka - odpowiedziałem otrzepując komicznie jego pognieciony garnitur.
Po kilku chwilach byłem znowu w domu, zdałem sobie sprawę, że ostatnio nie rozmawiałem z Hayley. W sumie.. nie zastanawiałem się co z nią będzie, kiedy urodzi się nasze dziecko. Wszedłem po schodach do pokoju. Hayley masowała nerwowo brzuch, a obok niej siedziała Davina z smutną miną.
-Co się dzieje ? - zapytałem.
-Coś się dzieje z dzieckiem, nigdy nie czułam takiego bólu - odpowiedziała łamiącym głosem Hayley.
Usta zacisnąłem w wąską linię i westchnąłem.. Nie miałem już siły, na wszystkie problemy, którymi zostaję obarczony.
-Matko - zawołałem Esther, która opiekowała się Carą. Po kilku chwilach kobieta znalazła się w pomieszczeniu, podeszła do Hayley i dotknęła jej dużego brzucha.
-Walczą ze sobą, Hayley - powiedziała z uśmiechem.
-Kto walczy ? - wtrąciłem się szybko i nerwowo. Matka wstała i spojrzała na nas z dziwnym wyrazem twarzy.
- Ja urodziłam Ciebie -Klausie i Carę, połączyłam was zaklęciem, abyście byli zawsze ze sobą. Niestety, konsekwencje tego zaklęcia są Ci dobrze znane Nik..Teraz, aby Cara, powróciła do swojej normalnej postaci, Twoje dzieci muszą stoczyć walkę, walkę w której jedno się podda i umrze. Hayley nosisz w sobie dwójkę dzieci, chłopczyka i dziewczynkę, tak jak ja przed laty, ale urodzisz tylko jedno. To, że Cara straciła moc, nie jest ważne.. wykonam rytuał i jej moc powróci, ale to że jest wilkiem to poważna sprawa. Czarownice z Drugiej Strony powiedziały, że to jedyna metoda na to by Cara powróciła, dlatego wysłały mnie tu, abym wykonała zaklęcie uśmiercające jedno z Twoich dzieci. Przeciwstawienie się zaklęciu, złamanie obietnicy zawsze ma konsekwencje Niklausie, przykro mi.
Po słowach matki, czułem jakbym dostał w twarz. Mógłbym mieć dwójkę dzieci, ale jedno z nich poświęci życie... dla Cary. Nie odpowiedziałem, wyszedłem z rezydencji i udałem się na rzeź. W wampirzym, nie zauważalnym dla ludzkiego oka przemieszczałem się po ulicach Nowego Orleanu chwytając przypadkowe osoby. Każdą z tych osób zabrałem do niedalekiej kamienicy, każdą z nich przywiązałem do krzesła. Nikogo nie hipnotyzowałem, nie odpowiadałem na pytania. Po prostu obnażałem swoje śnieżnobiałe kły i wysuszałem ich ciała do cna. Na koniec zostawiłem kobietę, o jasnej karnacji i ciemnych czekoladowych oczach, z których nie wypłynęła ani jedna łza.
-Nie boisz się śmierci ? - zapytałem.
-Nie boję się śmierci, nie boję się życia, nie boję się Ciebie - odpowiedziała pewna siebie. Postawa tej kobiety, bardzo mi się spodobała. Pomyślałem, że mogłaby być świetnym wampirem, chciałem stworzyć armię z którą chciałem wytoczyć wojnę mojej siostrze, która myślała, że jest królową miasta.
***
Oczami Caroline
Przekroczyłam próg mojego mieszkania, które od dziś właśnie wynajmowałam. Mały pokoik, salon, kuchnia i łazienka. 
-Perfekcyjnie - zapiszczałam podskakując. Chwyciłam się za kieszeń spodni i wyciągnęłam telefon. Palcem przejechałam po liście kontaktów i wybrałam ,,Klaus''.
-Słucham Cię, kochana- usłyszałam znajomy brytyjski akcent.
-Może chciałbyś mnie odwiedzić ? Właśnie wynajęłam mieszkanie - odpowiedziałam nerwowo się kołysząc, z wiadomego powodu. Zawsze przy Klausie czułam się nieco spięta, choć nigdy tego nie ukazywałam. Teraz kiedy wie, że coś do niego czuję relacje z nim są jeszcze bardziej stresujące. 
-Dobrze, o której mam być i gdzie ? - zapytał.
- Za godzinę, adres prześlę wiadomością - odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Odłożyłam komórkę na komodę i rozejrzałam się wokoło. To wnętrze jest zbyt smutne - pomyślałam. Zarzuciłam na siebie żakiet i zeszłam do pobliskiej kwiaciarni. Kobieta w sklepiku przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła i podeszła bliżej:
-W czymś pomóc ?
-Tak, chciałabym 20 różowych tulipanów - powiedziałam uśmiechając się. Ekspedientka podała rośliny, a ja wyszłam i uśmiechnęłam się tym razem sama do siebie. Już po kilkunastu minutach byłam w domu, do wazonu, który stał na ławie w salonie nalałam wody i włożyłam tulipany. Wnętrze od razu zrobiło się bardziej przytulne, żywe. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że już niebawem ma pojawić się Klaus. Szybko zrzuciłam z siebie przepocone ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Skórę namydliłam żelem o zapachu maliny i wanilii, we włosy wmasowałam pachnący szampon. Po chwili całość spłukałam strumieniem ciepłej wody. Włosy zostawiłam lekko niedosuszone, ubrałam na siebie koronkową czarną bieliznę, obcisłe rurki, zwiewną tunikę i czarne szpilki,a na twarzy za widniał lekki make-up. W wampirzym tempie znalazłam się w kuchni i przygotowałam spaghetti. Talerze z daniem rozstawiłam na stole, a klika chwil później usłyszałam spokojne pukanie do drzwi.
-Witaj, kochana - szepnął Klaus spoglądając z uśmiechem.
-Wejdź proszę- odpowiedziałam.
-Caroline, czyżbyś zaprosiła mnie na randkę - uśmiechnął się hybryda.
-Oj przestań, to miał być tylko miły gest- odpowiedziałam, choć zdałam sobie sprawę, że to zaproszenie rzeczywiście wydawało się być randką. Głupia - pomyślałam.
-Na pewno  nie wolałabyś mieszkać u mnie ? Małe to Twoje mieszkanie - zagadał Klaus.
-Nie, tam jest Hayley, Cara , Damon , Davina.. bardzo dużo domowników.
-I jeszcze Esher - odpowiedział śmiejąc się, jakby z bezsilności.
-Twoja matka powróciła z drugiej strony ? - odpowiedziałam poszerzając oczy.
-Tak, ale myślę, że nie musisz się nią zadręczać, kochana - odpowiedział ze spokojem na twarzy, choć widziałam, że czymś się zamartwia, że coś go dręczy. Chciałam bliżej poznać Klausa, chciałam na początku się z nim zaprzyjaźnić, w końcu wiedziałam jaki jest. Pełen mroku, zła , niemalże demoniczny, ale mimo to często widziałam w nim jakieś dobro, jakąś cząstkę, którą da się obdarzyć uczuciem.
- Co się dzieje Klaus ?
-Caroline, mógłbym mieć bliźniaki, ale niestety jedno z nich umrze.
-Jak to ? Tak mi przykro- odpowiedziałam stojąc przed smutnym, zawiedzionym Klausie.
-To jest pogmatwane, kochana. Dziś ten wieczór miał być, wyjątkowy prawda ? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
*** 
Oczami Klausa 
Miłe, radosne, spokojne spotkanie w mieszkanku Caroline odprężyło mnie i odgoniło od trudów z jakimi muszę się zmagać na co dzień. Siedzieliśmy już po spaghetti, choć tak naprawdę my-wampiry, nie żywimy się ludzkimi posiłkami.
-Masz ochotę wyjść do baru ? - zapytałem blondynki.
-Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, kierując się do wyjścia.Po kilkunastu minutach byliśmy już w jednym z lokali. Już od wejścia poczułem intensywny zapach pomieszanych perfum, alkoholu, dymu. Usiedliśmy przy barze i poprosiliśmy kilka kolejek whisky pod rząd. Caroline śmiała się, opowiadała to, jak bardzo chciała zostać Miss Mystic Falls, była urocza i cholernie mądra.
-Idziesz na parkiet ?- zapytała chichocząc i lekko się kołysząc od nadmiaru alkoholu.
-Popatrzę, zaraz przyjdę - odpowiedziałem wypijając resztki whisky. Lubiłem patrzeć na tę młodą wampirzycę, tańczyła pośród śmiertelników i nie myślała o tym, aby ich skrzywdzić.Caroline była wampirem, który ograniczał swoje zdolności do minimum, starała się żyć jak każdy człowiek.. To właśnie mi się w niej podobało, że była wytrwała w swoich celach, nie poddawała się. Na parkiecie lekko poruszała biodrami, ręce unosiła ku górze i rytmicznie kołysała głową. Po krótkiej chwili podszedłem do niej, położyłem moje dłonie na jej biodrach i razem zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Powoli, bez pośpiechu obróciłem ją do siebie, jej wyraziste oczy wpatrywały się we mnie, w mój uśmiech, który pociągał ją równie dobrze jak mój brytyjski akcent. Pod moim dotykiem Caroline dostała gęsiej skórki, co wskazywało, że jej się podoba. Poczułem jak jej oddech staje się płytki, a serce wyraźnie spowalnia,choć ciało nadal ma kolor.. Już po chwili zobaczyłem jak z jej nosa lecą strużki krwi, a jej twarz wyraźnie blednie. Złapałem upadającą Caroline i w wampirzym tempie wyniosłem przed budynek.
-Caroline, co się dzieję ? - zapytałem potrząsając wampirzycą, ale nie dawała znaku życia.
***
Oczami Rebeki
Byłam wściekła na Nika, ale przede wszystkim na samą siebie. Jak mogłam nie przewidzieć, że ta głupia, blondynka Caroline odbierze ostrze za namową Klausa. W końcu jest najbliższą osobą dla Matt'a( barman w Grillu, Mystic Falls).Właśnie wjeżdżałam do Nowego Orleanu, który jak nigdy był cichy i spokojny. Zatrzymałam się przed domem w którym jeszcze do niedawna mieszkał Marcel, dopóki Klaus go nie zabił. Otarłam z policzka łzę, która popłynęła na wspomnienie o mojej miłości i wyszłam z auta mijając bramę.
-Elijah, co Cię do mnie sprowadza ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, który za widniał na mej twarzy. Elijah był moim kochanym bratem, kochał naszą rodzinę, był szlachetny, lojalny.. to w nim ceniłam.
-Wynoś się stąd ! Zdradziłaś naszą całą rodzinę !- wykrzyczał obnażając kły. Nigdy nie widziała Elijah'y w podobnej sytuacji.
-Nie jestem oszustem Elijah, o czym Ty mówisz ?-zapytałam z przerażeniem.
-Bekah, czekałem na Ciebie- szepnął tym razem czule i przytulił mnie. Wtedy zobaczyłam ranę, zacisnęłam zęby i wrogo syknęłam:
-To Klaus ? Skazał Cię na długie godziny halucynacji !?
-Tak siostro, on nas odepchnął.. stwierdził, że nie jesteśmy godni jego uwagi.
-Odbierzemy mu wszytko, tak jak on odbiera nam spokój i szczęśliwe życie - warknęłam.




Kochani i oto nowy, świeżutki rozdział ♥ Bardzo przepraszam za to, że nie ma więcej gif-ów, bądź za jakieś brzydkie odstępy czy coś, ale to wszytko wina mojego komputera/internetu, który nie chce mi wyświetlać podglądu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ♥ Komentujcie, bo to mi daje wiele radości. Zapraszam na :
from-now-you-must-trust-me.blogspot.com - są tu już dwa rozdziały.. o Caroline :) 
Ten rozdział chciałabym zadedykować ''Laurkaa k '', mam nadzieję, że Ci się spodoba :) 
Dałam coś nowego, perspektywa Rebeki, wielu z Was kocha ją, dlatego postanowiłam jej trochę tu wprowadzić. 
Alee się rozpisałam.. jak nigdy xd !
No to zapraszam Was do dodawania komentarzy, jeżeli macie jakieś pytania do mnie, zostawcie w komentarzu, postaram się odpowiedzieć. Oczywiście pytania takie, jak coś jest niezrozumiałe ! Bo niee będę spojlerować :)
XOXO, Wasza Sylwiaa ♥



9 komentarzy:

  1. Świetny! Ohh, kochana dziękuje Ci! To dla mnie zaszczyt :) Rozdział świetny, widzę że postawiłaś na gify, oczami Rebekhi, genialne! Martwię się o Caroline. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie z nią wszystko okej. Bosz, i te dzieci...oby to była dziewczynka. Albo żeby żadne nie przeżyło. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie żeby Klaroline istniało! :D BUAHAHAHAHAHAHAH!!! Zła ja XD. Tak wiem, jestem chora psychicznie, jakbym Ci pokazała co dwa miesiące temu napisałam z koleżanką na gg (TVD, mroczny wymiar) to byś się porzygała XD. Tak więc ostrzegam, bo na 7k na moim pierwszym blogu, mam zamiar to opublikować ^__^ . No nic, świetnie piszesz, dzięki tobie potrafię sobie wszystko z wizualizować, na blogu o Caroline, jak był pogrzeb, to widziałam wszystko jak w filmie :D. Szron na oknach, tą zimę, choinkę, Enza itd. XD Tutaj też jestem sobie w stanie wyobrazić wszystko, począwszy od klitki Caroline, a spaghetti i mdlejącej Care! No nic, nie przynudzam, chciałam Ci baaaaaardzo, ale to baaaardzo podziękować za dedykację, to już moja druga w życiu! ;o I to jeszcze na moim jednym z ukochanych blogów...:3 Oh... i Ah... po prostu Życzę Ci weny, liczę że uśmiercisz bliźniaków ^^, i że za niedługo rozdział na Caroline i tutaj :D. Pozdrawiam i jeszcze raz thank you, byee! ;* :>

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak długi, szalony komentarz ! Co do dzieci Klausa.. szykuję coś mega ♥ I mam nadzieję, że to co wymyślę spodoba Ci się ! :) Naprawdę jesteś zła ! Jak możesz chcieć śmierci małych hybrydziątek xd?
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. No, jak dla mnie świetny. :D Żal mi Klausa. Kurde, a już miałam nadzieję, że będą bliźniaki! A tu co. Ech. Szkoda w sumie, ale ciekawa jestem, który z nich wygra tę walkę. Fajny, stary Klaus. Niestety Elijah na tym cierpi. :( Oł, randka! :D Było sobie cudownie i nagle bam! Co się stało Caroline? :o
    Świetny rozdział, coraz więcej akcji. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, miłej niedzieli i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za Elijah'em dlatego chyba będzie troszeczkę cierpiał w tym blogu :) Ale staram się zawsze pokazać każdą Waszą ukochaną postać też w szczęśliwych momentach :)
      Dziękuję, za komentarz !

      Usuń
  3. Bardzo mi szkoda Klausa, ale trochę się na im zawiodłam. Oczywiście cieszę się, że był piękny moment Klaroline, ale wydaje mi się takie nie na miejscu że zostawił w takiej sytuacji Hayley i matkę (której notabene nie lubię). Ja bym ich nie zostawiła, bo nie wierze Esther. Może specjalnie chce zabić jedno dziecko Klausa.
    Zaniepokoiło mnie to co się dzieje z Caroline.
    Ciekawe co jej jest. Liczę na to, że bliźniaki jednak przeżyją i Cara powróci do ludzkiej postaci. Chciałabym jakiejś sceny Cara&Damon:)
    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaus.. no cóż :) Nie oszukujmy się, jemu nie zależy na Hayley i nigdy nie będzie ( bynajmniej w tym blogu).. jego przeżywanie złych emocji, to właśnie rzeź :)
      Zaufaj Esther, ona naprawdę kocha Klausa i Carę :) Zrobiła piękny, odważny czyn ( o którym dowiecie się w następnych rozdziałach ) , no i troszeczkę też okłamała Klausa :) Ale to kłamstwo będzie miało dobre skutki.

      Usuń
  4. WITAM! :D Ogłaszam, że zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej szczegółów na http://we-have-immortality-tvd.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej:) Pragnę powiadomić, że zostałaś nominowana do nagrody LiebsterAward :> Zapraszam na więcej szczegółów na http://klaroline-love.blog.pl/liebster-award/
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Graulejszyn, kochana! Zostałaś nominowana! :) http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń