sobota, 19 kwietnia 2014

Ona nie może tego zrobić

Wiedziałem, że w tej jednej chwili straciłem Caroline. Nie chciałem tego, ale nie chciałem się też zmieniać. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przed drobną blondynką i ująłem jej twarz w dłonie szepcząc :
-Caroline, czy Ty ze mną już nie chcesz wrócić ?
Wampirzyca wyrwała się z moich objęć i zaczęła nerwowo gestykulując dłońmi :
-Klaus.. ja nie wiem, czuję coś do Ciebie.. nie jesteś mi obojętny, ale łamiesz moje wszystkie zasady. Jesteś moim całkowitym przeciwieństwem.
Złapałem Caroline i przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie, po którym przeszła nutka pożądania. Złapałem haust powietrza i powiedziałem z uśmiechem na twarzy:
-Przeciwieństwa się przyciągają, kochana. Jeżeli chcesz, odejdę i nigdy nie wrócę. Dam Ci spokój i będziesz mogła żyć według swoich zasad.
Po chwili poczułem tylko powiew wiatru wytworzony przez nadnaturalne tempo Caroline, która uciekła. Odwróciłem się i ujrzałem Damona, który widocznie miał niezły ubaw z tej sytuacji.
-O stary, to jest Caroline.. Jej nie zrozumiesz. Jeżeli chcesz być z aniołem, to chyba musisz sam nim być.
Po tych słowach, Damon Salvatore już leżał na ziemi z skręconym karkiem. Przekręciłem komicznie głowę i uśmiechnąłem mówiąc:
-Nieźle, kochana robisz się coraz bardziej odważna.
W wampirzym tempie znalazła się tuż obok mnie blond piękność i zaczęła mówić na jednym tchu :
-Pojadę z Tobą Klaus, ale nie zamieszkam u Ciebie. Będziemy przyjaciółmi i zero rozmów na temat naszych uczuć, które są strasznie skomplikowane.
-Dobrze, kochana - kiwnąłem głową i pocałowałem zmieszaną Caro w policzek, który momentalnie zaczął się rumienić. Na jej twarzy zaczął malować się uśmiech, który sprawiał, że moja mroczna strona chowała się gdzieś głęboko w mojej duszy.


***
Byliśmy już dawno za Mystic Falls, na siedzeniu pasażera siedziała Caroline, ja prowadziłem wóz, a Damon leżał jeszcze nieprzytomny z tyłu. W aucie panowała cisza, tylko w tle brzęczała spokojna muzyka, którą włączyła blond piękność. 
-Co do cholery ? - zapytał wyraźnie zdenerwowany Damon.
-Czasami nie jestem aniołem, Damon.
-O to Ty Caroline, świetnie. Klaus zatrzymaj się, jestem strasznie głodny.
Mina wampirzycy nagle spoważniała, wiedziała dokładnie co Damon i ja robimy , kiedy jesteśmy głodni. Krzywdzimy ludzi, oczywiście według niej. Dla mnie i mojego przyjaciela jest to zwykły łańcuch pokarmowy. Ludzie jedzą surówki, kurczaki czy inne mięsa, a my - wampiry, musimy żywić się ludzką krwią, aby przeżyć. Zgodnie z prośbą, zatrzymałem wóz i opuściłem go wraz z Damonem. Wokół pobłyskiwało wschodzące słońce, zaczął się uliczny ruch. Ludzie jadący do pracy, zamotani, zdenerwowani.. W wampirzym tempie oddaliliśmy się od auta, o jakiś kilometr, Damon położył się na jezdni, a ja  udawałem przerażonego zaistniałą sytuacją. Po kilku minutach zatrzymał się samochód, a z niego wyszły dwie kobiety.
-O perfekcyjnie, dwa posiłki dla dwóch krwiożerczych bestii- szepnął Damon tak, abym tylko ja to usłyszał.
Kobiety podeszły wyraźnie zainteresowane naszymi osobami. Damon ,,ledwo'' wstał i nachylił się do jednej z dziewczyn :
-Nie będziesz krzyczeć. Nie będziesz uciekać, to tylko trochę zaboli.
Ja zrobiłem podobnie i poczułem euforię, ten metaliczny smak, który delikatnie rozpływał się po moim gardle. Po mimo mojego wieku, to uczucie nigdy nie pozostanie zmienione. Cudowna krew, życiodajny płyn, który wprawia mnie w szalenie dobry humor i pobudza moje wampirze zmysły. W mojej podświadomości widziałem twarz Caroline, która była ostatnio tak bardzo zawiedziona przez moje zachowanie. Z trudem oderwałem się od ofiary, Nadgryzłem swój nadgarstek z którego lecąca krew znalazła się w gardle ofiary, aby rana którą zostawiłem mogła się zagoić. Druga kobieta, nie miała tyle szczęścia, została całkowicie osuszona z krwi, a potem podpalona przez mojego przyjaciela w jednym z rowów, które znajdowały się kilkanaście metrów stąd.

***
Oczami Cary, Nowy Orlean.
Skoczyłam z przepaści, poczułam przypływ adrenaliny i silny wiatr we włosach. Byłam w połowie drogi, która kończyła się błękitnym jeziorem. Wtedy poczułam, jak moje ciało buntuje się i przemienia.. przemienia w wilka. Wskoczyłam w jezioro, z którego równie szybko wypłynęłam. Zaczęłam otrzepywać się z wody, która namoczyła moje futro. Biegłam wprost przed siebie, uwielbiam siebie w takiej postaci, choć wiedziałam, że niesie za sobą konsekwencje. Bynajmniej teraz, kiedy nie mogłam mieć nad sobą kontroli.. kontrolę nadawała mi magia, której już nie mam. Mój wilczy wzrok wyłapał w lesie, jakąś postać.. był to mężczyzna o ciemnych długich włosach, zbliżyłam się do niego i ukazałam mu swoje kły. Mężczyzna wydawał się być bardzo przyjazny, wyciągnął do mnie rękę.. jak gdyby nigdy nic. Schowałam swoje uzębienie i podeszłam starannym, pełnym gracji ruchem obwąchując jego rękę, która pachniała dobrocią. Nie wyczuwałam w nim nawet krzty zła. Spojrzał w moje oczy i poklepał po pysku.. nie zdawał sobie nawet sprawy, że nie jestem tylko zwykłym wilkiem. Pod tą postacią kryje się Cara Mikaelson, pełna zła, mroku i nienawiści do całego świata. Mężczyzna odszedł z uśmiechem na twarzy, zostawiając mnie samą, a ja wydałam z siebie tylko skowyt, który przepełniony był tęsknotą i bólem. Chwilę później ujrzałam grupkę młodych ludzi, którzy pili, palili i najwyraźniej z kogoś szydzili. Zebrałam w sobie każdą złą emocję i ruszyłam do ataku. Zabiłam jednego, drugiego i trzeciego, który zranił mnie nożem. Każdego z nich rozszarpałam na drobne kawałki. Czułam jak ich krew, przepływa przez moje podniebienie, gardło... to uczucie sprawiało, że czułam się silniejsza, ale też bardziej oddalona od mojej człowieczej postaci.
***
Przez resztę drogi do Nowego Orleanu, Caroline nie odezwała się ani słowem. Wiedziałem, że w głębi duszy zadaje sobie pytania na temat mojej ofiary, czy ją zabiłem.. Damon wybiegł z auta i skierował się do mojej rezydencji, pewnie w poszukiwaniu Cary. Ja otworzyłem drzwi od auta blondynce, podałem jej dłoń, a potem przycisnąłem do samochodu szepcząc :
-Nie zabiłem jej Caroline. Jest żywa, nie skrzywdziłem jej.
Na twarzy wampirzycy przebłysnął uśmiech, który wskazywał na to, że odetchnęła z ulgą. 
-Wejdziesz ? - zapytałem.
-Nie, lepiej poszukam sobie jakiegoś miejsca na nocleg - odpowiedziała spuszczając niepewnie głowę i odeszła. 
Po odprowadzeniu wzrokiem, pięknej  Caro wszedłem do rezydencji. Na schodach stała Davina, która broniła się przed atakiem Damona. 
-Co się dzieję ? - zapytałem krzyżując dłonie na piersi.
-Miała pilnować Cary, Hayley.. Nie udało jej się - wycedził rozgniewany Damon.
-Jak to ? Hayley  znowu uciekła z Elijah'em ?
-Nie, nie ma Cary. Ostatnio dziwnie się zachowywała, późno wracała, nie było z nią praktycznie kontaktu- odpowiedziała młoda czarownica ( Davina).
Po tych słowach, zobaczyłem wchodzącą wilczycę, która była moją siostrą. Z jej ciała płynęła strużka krwi, a moje serce zamarło. Z oczu popłynęło kilka słonych kropel łez. Damon rzucił jedną z szafek o ścianę i głośną zaklnął. Spojrzałem w jej intensywne oczy i powiedziałem :
-Cara... przemień się.
Siostra nie odpowiedziała, za to usłyszałem inny znajomy mi głos :
-Ona nie może tego zrobić, Nik.
-Matko...- wyszeptałem.




***
Oczami Caroline
Przechadzałam się po uliczkach Nowego Orleanu, w którym zaczynało tętnić życie. Zaczęto otwierać sklepy, ludzie spieszyli się po świeże pieczywo, rodzice zaprowadzali swoje dzieci do szkół. Wtedy poczułam lekkie ukłucie w sercu, wiedziałam, że ja nigdy nie zostanę matką.. Za to Klaus niedługo będzie ojcem..Przepłynęła po mnie fala nieprzyjemnego  dreszczu i złości. Jestem wampirem, nie będę mieć dzieci, nawet nie potrafię pożywić się na człowieku. Mimowolnie przypomniały mi się ostatnie zdarzenia, kiedy byłam bez emocji, a po moich policzkach zaczęły płynąc łzy. Usiadłam na jednej z brązowych, metalowych ławek,a zaraz do mnie przysiadła się starsza kobieta, wyglądająca na wiedźmę. Uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie czule za rękę szepcząc :
-Será unha luz para levar, que pode ser un reflexo da súa alma. 
Poczułam silne ukłucie i zawrót głowy. Nim się obejrzałam czarownicy nie było, a ja wciąż miałam rozmazany obraz przed oczyma. Kiedy moje zmysły wróciły do normy, wstałam i udałam się pod tablicę ogłoszeń, która wisiała przed sklepem spożywczym. Na mojej twarzy zagościł uśmiech podczas czytania ,, Mam do wynajęcia mieszkanie od zaraz'' 
-Jest, jest, jest- zapiszczałam i zerwałam numer telefonu. Już miałam dzwonić pod wskazany numer, ale z mojego nosa, zaczęły płynąc krople krwi, które kapały na wyświetlacz mojej komórki.
-Cholera, to ta wiedźma - szepnęłam i wytarłam moją twarz chusteczką.



Jak wrażenia ? Rozdział nie za długi, ale mam nadzieję, że Wam się spodobał :)
Czekam na Wasze komentarze i dziękuję za wszystkie, które dostałam od Was pod poprzednim postem. Zapraszam na mojego nowego bloga o Caro :
www.from-now-you-must-trust-me.blogspot.com
Wesołych Świąt
xoxo.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Uwielbiam twój styl pisania. Lekki, przyjemny :) Nie wiem dlaczego, ale uważam że to co zrobiła ta wiedźma, to jakieś zaklęcie, po którym Caroline zajdzie w ciąże :D. Nie wiem, dzisiaj tak moja intuicja mi podpowiada. Ciekawe czy będę mieć racje! ^^. Pozdrawiam Cię, i dziękuje za słowa otuchy, które wiele, wiele dla mnie znaczą :) Uwielbiam cię za to :>. Masz facebooka? pogadałybyśmy, może (jeśli chcesz) to mogłabyś mi pomóc. To z moją weną i takie tam ;/ Czekam na kolejny, cudny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że jednak Caro przyjechała do Nowego Orleanu. Mam nadzieję, że uda się żeby była razem z Klausem. Czemu Cara nie może się przemienić i skąd tam wzięła się matka pierwotnego ?
    Uwielbiam jak piszesz! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! :D Spośród wszystkich przeczytanych, ten rozdział podoba mi się najbardziej. :p Cieszę się, że Care pojechała do Nowego Orleanu, nawet to, kiedy Klaus mówił Caroline, że nie zabił tamtej dziewczyny ścisnęło mnie za serce. To bardzo przypominało Klausa. :D Fajna jest też jego bliźniacza siostra - Cara. Z samego początku nie wiedziałam o co chodzi, ale po kilku rozdziałach wyjaśniło się to i polubiłam ją. :D
    Końcówka rozwaliła mnie. Najpierw dajesz Esther, a potem wiedźmę, która zrobiła coś Caroline. Tylko co? :o
    Zakładam, że Esther przyszła w sprawie tej klątwy, czy co to tam było, ale mogę się mylić. W końcu nigdy nic pewnie nie jest. :p Tylko jeśli tak, to kiedy Klaus nie ochronił Cary? :o Jestem ciekawa. :D
    Pozdrawiam, świetny blog, życzę weny, pomysłów, ciepełka, wesołych świąt, fajnego dyngusa, słoneczka i wiele innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra. Kiedy kolejny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się dodać nowy rozdział do niedzieli.
      Pozdrawiam :)

      Usuń