Z popołudniowej drzemki wybudził mnie dźwięk telefonu.
Na ekranie pojawiło się 'Luizjana' od razu wiedziałem, że to zły znak.
Zaniepokojony odebrałem i usłyszałem :
-Niklaus musisz przyjechać do Nowego Orleanu, sprawy mają się coraz gorzej.
Bez dłuższego namysłu wyszedłem bez słowa zostawiając bez pożegnania śpiącą, półnagą Hayley, która była jednorazową przygodą.
Miasto wyglądało pięknie, muzyka szalała a ja wyczuwałem zdumiewająco dużą liczbę wampirów.
Przeszedłem kilka przecznic i poczułem znajomy zapach..
-Marcel - powiedziałem szeptem odwracając się
-Klaus - odpowiedział
Odwróciłem się i widziałem nie małego chłopca, którego wychowywałem przez lata a dorosłego mężczyznę który zawładnął moim miastem.
Zgrywając dobrą minę do złej gry, zaproponowałem Marcelowi by oprowadził mnie po Orleanie i opowiedział co się zmieniło od mojego wyjazdu.Marcel spojrzał na mnie i powiedział:
- Spójrz tylko jaki teraz jest Nowy Orlean !
Usłyszałem przeraźliwy gwizd mojego towarzysza a lada moment pojawiło się około dziesięciu wampirów, zgromadzonych wokół z jednej z czarownic.
-Wiecie co robić - krzyknął Marcel do gromadki jego podwładnych
Zobaczyłem jak rozrywają jej ciało na strzępy dumnie się ciesząc.
Marcel spojrzał i powiedział :
-Tak wygląda mój Nowy Orlean ! Niech żyje miasto wampirów !
Poczułem żal i rozgoryczenie, ale nie pokazywałem tego po sobie i w pół uśmiechu odszedłem..
Jestem tu nowa, ale mam nadzieję , że wam się spodoba.
Na wstępie muszę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że dolaczylas do naszej blogosfery ;-) Prolog świetny ! Zainteresowalas mnie nim. Jestem ciekawa dalszej części. Kim jest Luizjana, że pomaga Klausowi ? Czekam na rozdział 1.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
Dziękuje :*
Usuń